Cała gonitwa za wymyślonymi celami wynika z nie akceptacji siebie w teraźniejszości. Jestem taki, a chciałbym być inny. Inni są „lepsi”, dlatego ja muszę starać się być tacy jak oni. Lepszy, mądrzejszy, bardziej oświecony. Cały czas jest dążenie do bycia lepszym niż się jest. Na tym właściwie polega rozwój większości ludzi. Na medytacjach, oczyszczaniu, ćwiczeniach ezoterycznych, cały czas jest chęć bycia innym – lepszym, bardziej rozwiniętym, bliższym oświecenia.
Na początku drogi to jest dobre. Na początku warto podnieść swój poziom życia, aby umożliwić relaks mentalny. Warto pozbyć się głównych blokad, by w ogóle umożliwić medytację czy rozwinąć świadomość. Jednak potem sprawa wygląda inaczej. Warto zauważyć, że potem rozwój wpada w automatyczne działanie. Spotykam często ludzi, którzy tylko czekają na to „co by tu jeszcze zmienić”. Cały rozwój duchowy wchodzi w rutynę. Człowiek działa jak automat. Coś się źle poczułem… trzeba to naprawić, bo oświeceni się źle nie czują. Ciągle jest coś nie tak i ciągle dążenie do tego upragnionego stanu wolności. Dążenie do doskonałości. Może być i tak, tylko czy to jest optymalny rozwój? Warto zadać sobie pytanie, czy te pragnienia i określone automatycznie działania nie przysłaniają cudu teraźniejszości i doświadczania istnienia?
Wraz ze wzrostem świadomości pojawia się możliwość dostrzeżenia wszystkich swoich mentalnych uwarunkowań i astralnych pragnień. W tym punkcie człowiek może zauważyć, że pragnienie rozwoju, to też pragnienie. Wtedy pojawiają się dwie możliwości, albo będę się rozwijał intencjonalnie dalej, goniąc za czyimiś wyobrażeniami o oświeceniu, albo zaakceptuję totalnie siebie w teraźniejszości i zacznę doświadczać tego, co jest w pełni. To kluczowy wybór.
Goniąc za oświeceniem popadamy w pułapkę ego. To ego chce osiągnąć kolejną rzecz, tym razem bardzo duchową. Bardzo, wydaje się, wzniosłą. Oświecenie, brzmi majestatycznie i wspaniale. To duże wyzwanie, właściwie niemożliwe wyzwanie. Dlatego tak podniecające. Ego lubi takie zabawy. To wszystko wydaje się warte ciężkiej pracy (a po prze afirmowaniu, lekkiej pracy).
W pewnym momencie przychodzi zrozumienie, że czas nie istnieje. To pociąga za sobą wiele spostrzeżeń. Nie ma narodzin, nie ma śmierci, nie ma reinkarnacji…i nie ma oświecenia. Wszystkie te rzeczy są w tej chwili projekcją mentalną. Zależą od oceny i wyobrażeń umysłu. Nie ma ich w rzeczywistości poza myślami. Warto zadać sobie pytanie czy to, co wymyśliłem ,jest mi potrzebne?
Co zrobić, gdy się nie jest oświeconym? Gdy tu i teraz nie ma oświecenia (czyli nie ma tego, co nazywamy oświeceniem). A kto powiedział, że trzeba być oświeconym? Kto powiedział, że nie jesteś oświecony?
Jesteśmy tacy, jacy siebie postrzegamy. Człowiek tworzy swój świat. Nie ma od tego wyjątków. Jeśli jesteś przekonany, że jesteś doskonały -taki jesteś. Jeśli myślisz, że jesteś nieoświecony -taki jesteś. Kwestia pojęcia, czym dla Ciebie jest oświecenie. Zmienisz punkt widzenia i nagle jesteś na miejscu. Uświadamiasz sobie, ze jesteś dokładnie tu, gdzie powinieneś być. Przychodzi spokój.
Wstępując na drogę duchową wskazano Ci być może cele. Oświecenie, osiągnięcie szczęścia, osiągnięcie wolności, nadprzyrodzonych mocy, poczucia miłości i jedności, miejsce w niebie po śmierci, cokolwiek. Nie jest to złe, jednak to tylko cele dla ego. Ono było bardzo chętne by osiągnąć postawiony cel, który wydawał się bardzo szczytny. By stać się nadczłowiekiem, czy uwolnić się od wszelkich cierpień. Twoje ego chce być oświecone. Chce mieć te wszystkie cechy, które składają się na oświecenie. Oczywiście da się je osiągnąć, wystarczy trochę praktyki, ćwiczeń, afirmacji i wizualizacji. Po chwili czuję szczęście, czuję wolność, zaraz prze afirmuję miłość i będę szczęśliwy. Ale czy będę „oświecony”? Czy kiedy wyuczę się wszystkich cech oświeconego, będę oświecony? Można czuć już wszystko i być wszystkim. Czy to da oświecenie?
Chodzi raczej o to by uświadomić sobie, że to aktualne doświadczenie jest właśnie tym. Aktualna rzeczywistość, ta świadomość TERAZ – jest i zawsze była. Zawsze byłeś oświecony i jesteś oświecony. Ciągle jesteś przejawem istnienia. Właściwie nie ma różnicy czy jesteś czy też nie jesteś oświecony. I tak jesteś świadomością tego wszechświata.
W tej chwili masz wszystko, czego potrzebujesz. Akceptując to, pozwalając światu płynąć, otwieramy się na całkiem naturalny i spontaniczny ruch energii. Całkowita akceptacja przynosi swobodę i otwarcie na zmiany. W tej chwili nie ma niepotrzebnych myśli, które gubią człowieka na planach mentalnych. Jest czystość i jasność. Jest otwarcie na boskość. Jest to osiągalne w tej chwili. Nie trzeba czekać na niewiadomo co w przyszłości. Wystarczy wyrazić wolę akceptacji. Zauważyć, ze już jesteś doskonały. To da głębokie i cielesne „TAK” dla tej rzeczywistości. Zauważysz, że nie ma dokąd iść.
W stanie harmonii z tym co jest, jesteś swobodny. Kiedy postanowisz coś zmienić – po prostu to zmienisz. Nie będzie w tym cierpienia czy ciężkiej pracy nieoświeconego. Nie będzie walki i nieakceptacji. Zmiana nastąpi naturalnie. Czujesz, że coś trzeba zmienić – zmieniasz to. Nigdzie nie dążysz (do przyszłego oświecenia). Każdy czyn wynika z teraźniejszego wyboru. Nie jesteś obarczony żadnym celem, dlatego działasz bez przywiązania. Poprzez głęboką akceptację i wewnętrzną wolność od wszelkich wymysłów osiągasz spełnienie – Tu i Teraz.
Bardzo pięknie obrazuje to fragment Bhagawadgity (rozmowa druga):
„71. Kto wszelkie odrzuci pragnienia, kto żyje i działa bezosobiście, wolny od tęsknot i zachceń, od „ja” i „moje”, ten zaprawdę w Pokój Wielki wchodzi.
72. Jest to, o synu Prity, stan niewzruszonego trwania w Brahmanie, kto go osiąga nie błądzi więcej; a kto nawet w ostatniej chwili życia zdoła ten stan posiąść, dostąpi wyzwolenia, Szczęśliwości w Brahmanie wieczystej.”