Refleksje z czytania Mistrzów – O wyprowadzeniu – Kazimierz Janusz Dąbrowski

Refleksje z czytania Mistrzów – O wyprowadzeniu

„JAM JEST PAN, BÓG twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli…”

Te znane słowa zawarte w Starym Testamencie – to swoiste INVOCATIO DEI, gdzie Bóg mówi: „Uwolniłem cię, jesteś wolny, koniec z ograniczeniami! Już nie jesteś zniewolony.”

Czym była ziemia egipska dla ziomków Mojżesza?

Była prawdziwym domem niewoli.

Była domem ciężkiej pracy.

Była domem poniżenia.

Była domem knuta dozorców spadającego na nagie plecy niewolników.

Była domem jarzma.

Była domem codziennego, przejmującego bólu.

Była domem, w którym to nie Izraelici podejmowali decyzje we własnych sprawach.

Była domem zniewolenia we wszelkich dziedzinach życia.

A tymczasem zaświtała wolność. Nareszcie wolni! Euforia! Zachłyśnięcie się smakiem dopiero co odzyskanej wolności.

Przypominam sobie tę historię i szukam analogii z nami, obecnymi tu i teraz.

Czy jesteśmy wolni? Czy jesteśmy raczej w niewoli? W niewoli czego, czyjej?

Co za pomysł roi mi się w głowie? Gdzież tu analogia z historią opisaną w „Starym Testamencie”? A jednak jest analogia. Bo przecież wielu z nas znajduje się w niewoli – nawet o tym nie wiedząc.

W niewoli nielubianej, czasem znienawidzonej pracy.

W niewoli przebywania z tymi, których nie lubimy.

W niewoli obcowania z ludźmi, którzy nas wykorzystują.

W niewoli poczucia krzywdy.

W niewoli żalu, zawiści i nienawiści.

W niewoli zazdrości.

W niewoli codziennych przyzwyczajeń.

W niewoli utartych schematów myślowych.

W niewoli dogmatów naukowych i religijnych.

W niewoli absurdalnych nakazów i zakazów.

W niewoli wyścigu szczurów do lepszego kąska.

W niewoli poganiających Cię różnorodnych terminów.

W niewoli strachu o wygraną w przetargu.

W niewoli strachu o życie, o zdrowie, o przyszłość dzieci, o bezpieczeństwo własnych dóbr, o … , o …, o …

 

Lęk przesyca każdą komórkę naszych ciał, każdy obszar naszej świadomości.

Czy czujemy ciążące nam kajdany? Pewnie nie, bo nawet już ich nie dostrzegamy. Przyzwyczailiśmy się po prostu. Nie widzimy prętów klatki. Nie zdajemy sobie sprawy z ograniczeń naszego życia.

 

Tymczasem przychodzi Człowiek, syn prostego cieśli i wzywa nas do zerwania pęt. Naświetla wizję wspaniałego życia na wolności. Mówi: „Pójdź za mną. Nie lękaj się…”

Nawet podoba się nam taki obraz. Bo mamy już dość poprzedniego życia. Bo chcielibyśmy wyrwać się nareszcie na swobodę, której jeszcze nie znamy, ale do której odczuwamy niewytłumaczalną tęsknotę.

Nawet chcemy zasmakować nowego życia, o którym nic jeszcze nie wiemy. Więc krzyczymy: „Prowadź, Mojżeszu!” Zaczynamy czuć się wielcy, bo wolni.

A później pojawia się strach. W biblijnej opowieści słychać krzyk zwątpienia:„A jak dogonią? Przecież pozabijają nas!”

Okazało się jednak, że prześladowcy sami zginęli.

Więc nabraliśmy ufności i ponownie budzi się w nas duma. Maszerujemy przez pustynię. Najpierw raźno, a później z coraz większą niechęcią. „Mojżeszu! Daj nam wody!” „Mojżeszu! Jesteśmy głodni. Nakarm nas!”

Narasta w nas bunt i złość. Mówimy sobie: „Po jakie licho uciekałem? Jak dureń dałem się namówić jakiemuś przybłędzie! Jednak tam, w Egipcie, może i nie było najlepiej, ale jeść dali, i lepianka była, i kawał maty słomianej do snu…”

Nie pamiętamy już wcześniejszej euforii. Przytłacza nas ponownie strach. Co z nami będzie? Co będzie ze mną?

W Egipcie JAKOŚ się żyło…

W Egipcie może KIEDYŚ mogłoby być nam lepiej?

W Egipcie może GDZIEŚ znalazłoby się lepsze miejsce do życia, z lepszymi nadzorcami?

Gdzie podział się entuzjazm? Gdzie chęć zerwania kajdan? Dlaczego już nie chcemy zburzyć zmurszałych murów naszego lochu? Nagle przeszył nas lęk? Lęk o to, co będzie dalej? Jak znajdziemy się w nowej sytuacji?

W efekcie już nie chcemy niczego zmieniać. Wycofujemy się z powrotem do klatki.

Jest to przykład swoistej „homeostazy życiowej” – pewnych mentalnych przyzwyczajeń. Ta swoista „homeostaza życiowa”, pewna równowaga, ustabilizowana pozycja – to koleiny, w których porusza się nasz mentalny wóz. Najczęściej więc spotykanym paradygmatem jest „postawoskleroza” – czyli po prostu skostnienie, zaskorupienie się.

Czy nie przyjmujemy takich postaw?

Często musimy przejść dopiero metamorfozę wyobrażeń i pojęć. Musimy wyprowadzić siebie z głębokich kolein przyzwyczajeń, szablonów i utartych, stereotypowych pojęć, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić, mimo niewygody poruszania się w koleinach. Jednak większość z nas odrzuca zdecydowanie to, co kłóci się z ich światopoglądem. Nawet nie próbując się nad tym zastanowić.
NASZE OGRANICZONE UMYSŁY

CZYNIĄ NAS SWOIMI WIĘŹNIAMI.

Zapomnieliśmy już słowa Boga skierowane do nas…

Uwolniłem Ciebie!

Przestałeś być zależny.

Przestałeś być niewolnikiem.

Koniec więc z ograniczeniami, które Cię zniewalały. Porzuć je.

Przypomnij, skąd się wywodzisz.

Przypomnij sobie, jaki jest Twój ród.

Przypomnij sobie, jakie jest Twoje dziedzictwo.

Od tej chwili wiedz, że jesteś wolny!

Ja nigdy nie łamię przyrzeczeń, więc wiedz również, że Ziemia Obiecana jest od zawsze Twoja.”

 

Od dzisiaj wiedzmy także, że jesteśmy DZIEĆMI BOGA DOSKONAŁEGO, który jest w nas. Odkryjmy Go w sobie.

Wypełnijmy się Bogiem całkowicie, aby nie pozostawić najmniejszej nawet przestrzeni na myśl nie-boską, na ograniczenia, na słowa «nie mogę», «nie potrafię», «nie umiem», «nie jestem zdolny».


MYŚLENIU LUDZKIEMU

NIE MOGĄ BYĆ POSTAWIONE ŻADNE GRANICE,

GDYŻ POCHODZI ONO OD BOGA.

Spinoza

 

Każda pusta, niezagospodarowana przestrzeń – to miejsce, które mogą zasiedlić pasożyty niskich myśli i negatywnych emocji. Takie miejsca stają się przyczółkami, skąd następują ciągłe ataki ciemnych sił pochodzących z naszego wnętrza.

Wydaje nam się, że jesteśmy całością, że jesteśmy „JEDEN”. Niestety – zostaliśmy podzieleni, a w zasadzie rozdzieleni – na dwie części. Pojawił się DUALIZM. Oddzieliliśmy się od Boga, a raczej oddzieliliśmy Go od siebie. Sami tego dokonaliśmy. Porzuciliśmy więc naszego Boga…

Czy to nieprawda? Przecież wielu z nas uczestniczy w cotygodniowych nabożeństwach w świątyniach. Wielu z nas jeszcze częściej.

Co tam czujemy? Co przeżywamy? Jakie myśli przychodzą nam wówczas do głowy?

Czujemy się mali, czy też wielcy w obliczu Boga? A może najpierw odpowiedzmy sobie sami – „A jacy powinniśmy być?”

Jesteśmy nędznymi robakami, czy też wspaniałymi istotami? „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz…”

Czasem słyszymy takie słowa na pogrzebach naszych bliskich, znajomych, przyjaciół. O czym wówczas myślimy? O marności wszelkiego żywota, czy też raczej o jego wspaniałości?

Przypomnijmy, przywołajmy wszelkie nasze myśli, jakie wówczas mieliśmy.„Śmierć…” , „Szarość…” , „Beznadzieja…”?

Nie! Na Boga, NIE!
NA BOGA… ŻYCIE! PALETA TĘCZOWYCH BARW! PEWNOŚĆ!
Wyobraźmy sobie, że pozwalamy zapanować nad sobą tym pierwszym doznaniom. Dziwimy się więc później, że coś nam nie wychodzi w życiu? Że sypią się nasze plany?

Czy te zamierzenia były Boskie? Czy nasze myśli były doskonałe? Czy były piękne? Czy raczej szare i mdłe, po prostu nijakie?

Czy konsultowaliśmy plany z Bogiem? Czy słyszeliśmy Jego głos i czy usłuchaliśmy podpowiedzi?

A jakie są nasze myśli o nas samych, o naszych życiowych peregrynacjach?

Czy zdarza się, że myślimy z rozgoryczeniem, że Bóg stworzył nas poprzez ziemskich rodziców, obdarzył życiem, tchnął w ziemskich nas Ożywiającego Ducha, abyśmy tylko pełzali?

A może czasem myślimy, że Bóg to okrutny żartowniś? Powołał nas do życia, aby przyglądać się z jakimś niepojętym okrucieństwem, jak się męczymy, jak cierpimy?

Nie zostaliśmy stworzeni po to, aby chorować i cierpieć. Ludzkość nie powstała po to, aby ją karać bezustannie i w końcu zniszczyć. Przecież takie myślenie jest absolutnie bezsensowne.

Stwórca stworzył nas ku swojej chwale i radości. Jak rodzice, którym rodzi się dziecko, które obdarowują pełnią swojej miłości i które ma być dla nich źródłem ogromnej radości, szczęścia i dumy.

Czy w takim razie z jakąś kompletnie niepojętą premedytacją, niezrozumiałym zamysłem skazalibyśmy je na cierpienie i śmierć?

Jeżeli w takim razie szukamy przyczyn naszych cierpień, szukamy winnego, to czy nie jesteśmy my sami źródłem naszych nieszczęść? Oskarżamy zazwyczaj jednak Boga – „BÓG TAK CHCIAŁ” – jakżeż bezsensowne takie słowa widnieją na wielu cmentarnych nagrobkach!

To jaki jest w końcu Bóg? Czy taki, jakiego nam się często przedstawia w starotestamentowych opowieściach? Bóg mściwy, karzący?

Czy raczej jest to jedno z naszych wyobrażeń Boga? On stworzył nas na OBRAZ i PODOBIEŃSTWO SWOJE, a my stwarzamy Boga na OBRAZ i PODOBIEŃSTWO NASZE.

Jeśli obrazem naszego Boga jest Bóg Wspaniały, Doskonały, Kochający nas bezgraniczną miłością, to jaki jest więc obraz Nas w oczach Boga? Jakich Naschciał stworzyć Bóg?

Jesteśmy DZIEĆMI BOGA DOSKONAŁEGO, Boga Dobra, Boga Miłości, Boga Wszelkiej Obfitości Dóbr Duchowych i Materialnych.

Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga Doskonałego.DOSKONAŁOŚĆ stwarza wyłącznie DOSKONAŁE. Wyłącznie.

Dlaczego więc uciekamy od doskonałości? Dlaczego sami zachlapujemy błotem własne wizerunki wspaniałych dzieci bożych? Dlaczego za wszelką cenę uciekamy od Boga, staramy się pozostać sami? Dlaczego uciekamy się w samorobienie? Dlaczego pozwoliliśmy się wtłoczyć w wąskie ramy różnorodnych ograniczeń?

Bóg nie narzuca się nam. Nie narzuca nam własnej woli. Nie narzuca się z własnym towarzystwem. Nie odbiera nam naszych marzeń. Wprost przeciwnie. Przecież dał nam WOLNOŚĆ – „Róbta, co chceta, dzieciaki…” Tylko niepojęta dla człowieka Miłość decyduje się na taki boski dar.

Robimy więc, co chcemy, co tylko nam przyjdzie do naszych głów, a raczej naszych mózgów, naszych rozumków. Mamy je przecież wspaniałe. Na wiele elementów naszych ciał słyszy się narzekania, ale na swój rozumek jakoś nikt z nas raczej nie narzeka. I polegamy na tych naszych rozumach. Czy nie nazbyt często nas zawodzą?

Myślę, że trzeba byłoby polegać na czymś innym. Trzeba również zmienić sposób myślenia – przede wszystkim o nas samych.

Zacznijmy polegać po prostu na naszych sercach. Słuchajmy podszeptów naszych dusz. One wiedzą, czego chcą. One wiedziały od początku, po co przyszliśmy na świat. To one ustaliły z Bogiem, jakie będą podstawowe cele naszych żywotów i co mamy sobie PRZYPOMNIEĆ.

PRAWDZIWYM ZADANIEM CZŁOWIEKA

JEST MANIFESTACJA PIĘKNA I SIŁY,

KTÓRYMI ZOSTAŁ OBDARZONY

ORAZ PRAWDZIWEJ TOŻSAMOŚCI:

JEDNOŚCI Z WSZECHOBECNYM I WSZECHMOCNYM STWÓRCĄ.

Sri Chinmoy, Ambasador Pokoju ONZ

Słuchajmy duszy w ciszy. Bóg przemawia do nas w nas szeptem…

Posłuchajmy więc siebie…

 

JA JESTEM DZIECKIEM BOGA DOSKONAŁEGO…

JA JESTEM DZIEDZICEM MOJEGO NIEBIAŃSKIEGO OJCA-MATKI…

JA JESTEM MIŁOŚCIĄ…

JA JESTEM Radością…

JA JESTEM Mądrością…

JA JESTEM Pełnią Harmonii…

JA JESTEM Światłością…

JA JESTEM Wewnętrznym Spokojem…

JA JESTEM Źródłem Życia…

JA JESTEM Mocą Uzdrawiającą…

JA JESTEM Obfitością Wszelkich Dóbr Duchowych i Materialnych…
Czy już sobie przypomniałeś, Kim Jesteś?

 

autor artykułu: Kazimierz Janusz Dąbrowski

Jedna myśl nt. „Refleksje z czytania Mistrzów – O wyprowadzeniu – Kazimierz Janusz Dąbrowski

  1. Rebbeca

    Few points to a successful and satisfactory school bus completion. See if the
    contractor directly and set out the Council concerns. Increasing expenses are increasing nationally.
    In many cases these freelance workers are not aware of Fitzsimons’ condition. A private company
    Amey digs a hole in your mind before you hire is professional, who are really good idea to check is if the holder provides the answer
    is” Do they specialize in roofing. Here comes the compacting and leveling. Check with some nice ceramic tiles or bad, and Corporate Secretary for Benefits Patrick W.

    Here is my blog post :: site (Rebbeca)

    Odpowiedz

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.