Gdyby nagle wszyscy ludzie zobaczyli iluzję własnej tożsamości, prawie cały system cywilizacji upadłby w mgnieniu oka. Ludzie z dnia na dzień stworzyliby zupełnie inną rzeczywistość. Społeczność wolną od lęku, rywalizacji i zazdrości. Za to pełną miłości, akceptacji, współczucia i zrozumienia. Po prostu aktualne prawa tej cywilizacji zostałby by zupełnie naturalnie opuszczone. Wszystko stałoby się bardzo płynnie. Nie trzeba by ustanawiać nowych praw, nie było by żadnych praw. Wszyscy kierowaliby się miłością i świadomością. Cały organizm ludzkości zacząłby działać harmonijnie. Wszystko wyglądałoby inaczej. Jest to tylko spekulacja, jednak może wskazać pewną rozbieżność działania ludzkości.
Najciekawsze jest to, że można osiągnąć szczęście i spokój w tym systemie. Jednak nie uczestnicząc w nim tak jak nakazuje kanon. Nie korzystając z utartego „przepisu na szczęście”, który każe szukać spełnienia „na zewnątrz” i w przyszłości. Standardowo regułki szczęścia oparte są na pewnych wyobrażeniach takich jak: bogactwo, sukces, władza, wysoka pozycja społeczna, posiadanie określonych rzeczy czy partnerów. Jest to typowy wyścig szczurów, do którego jesteśmy podświadomie przygotowywani już od najmłodszych lat. Czy warto w to wchodzić? Czy tam na prawdę znajdziemy szczęście? Czy nie jest czasem tak, że wplątani w ten wyścig zostajemy pozbawieni możliwości wygrania już na starcie? Zatracając się w tej pogoni rośnie wewnętrzna frustracja, rozwija się nieustanny stres i ciążące nad głową widmo porażki. I skutek jest dokładnie odwrotny. Zamiast szczęścia dostajemy cierpienie. Narasta poczucie zagubienia i pomieszania. Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.
Wielu ludzi czuje dużą niechęć do tego świata. Niechęć do tego całego systemu zdobywania szczęścia. Czują odrazę i bezsilność w obliczu trudów, jakie muszą pokonać, by osiągnąć szczęście. Każdy przecież chce jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem. Każdy wie też, że bez „pracy nie ma kołaczy”. To już sugeruje, że będzie ciężka przeprawa w tym świecie. I daleka jest droga do szczęścia. Budzi to u wielu osób wewnętrzny bunt przed tą rzeczywistością. Jest to podświadomy bunt, który ujawnia się przy pracy nad własnym wnętrzem. Dlatego tak wielu ludzi zainteresowanych rozwojem duchowym marzy o wyjeździe w miejsce z dala od cywilizacji.
Taki człowiek przychodzi do mistrza duchowego w poszukiwaniu szczęścia, a ten go uczy miłości do tego świata. I będzie miał rację, ponieważ bezwarunkowa miłość jest tożsama z uczuciem szczęśliwości. Jednak tu pojawia się sprzeczność – jak można kochać coś, co sprawia opór. To często niezrozumiała kwestia u ludzi rozwijających się duchowo. Gdzieś w głębi czują, że ten świat jest przeciwko nim i nie wiedzą jak go pokochać. Pojawia się problem. Chcę kochać, a nie mogę. Nie w tym rzecz.
Po pierwsze Miłości nie można wymusić. Miłość płynie sama gdy jest poprzedzona zrozumieniem i akceptacją . Dlatego próba wymuszenia kochania wytworzy jedynie niesmak i pomieszanie.
Po drugie istota ludzka raczej nie ma tendencji do kochania ograniczeń, cierpienia i bólu. Miłość jest inną energią niż cierpienie. Jeśli świat kojarzy się dla człowieka z cierpieniem, raczej małe szanse, że go pokocha. Nie chodzi o sam świat raczej o wyobrażenia o nim ugruntowane przez to społeczeństwo. Ludzie mylą czystą rzeczywistość, z systemem wyobrażeń cywilizacji, który staje się ostateczną rzeczywistością. Dlatego myślą, że ta iluzja to świat właściwy i tak powinno być. Dlatego mówią, że Bóg (osobowy) stworzył ten świat przepełniony cierpieniem. Tu wychodzi rozbieżność pojęć. Bóg jego nie stworzył. Bóg (boskość, energia, cokolwiek) utrzymuje tą rzeczywistość w stanie przejawiania się, w stanie istnienia. A to jak się w niej przejawiamy wybieramy my sami. To umysł namieszał w percepcji tej rzeczywistości. Czyste postrzeganie nie przynosi bólu i cierpienia, ponieważ jest doskonale zgodne „tym co jest”. Tworzy się uczucie „jestem na miejscu”. Przez to zrozumienie rodzi się miłość. Świat tak naprawdę jest cudowny i doskonały. Kwestia w tym, że człowiek, przez swoje filtry postrzegania, sam go zmienił na miejsce nieprzyjazne dla siebie samego.
Często ludziom medytującym trudno przychodzi życie w tej społeczności ludzi nieświadomych i zatraconych w biegu cywilizacji. Ludzie wrażliwi czują opór przed tą cywilizacją i nazywają go niechęcią do świata. To właśnie zdarza się często rozwijającym się duchowo. Nie mogą pokochać świata, tylko dlatego, że utożsamiają wyobrażenia umysłu (narzucone przez cywilizację) ze światem, rzeczywistością. Tak naprawdę cały system cywilizacyjny nie ma nic wspólnego z czystą rzeczywistością. Cała cywilizacja jest wymysłem pół-świadomego umysłu, dlatego budzi niechęć. Rzeczywistość poza umysłem jest czysta, ona dopiero budzi miłość. Świat nie jest taki, jakim nam go określili inni. Świat jest nieokreślony, rzeczywistość jest nieokreślona i totalnie naturalna.
Kiedy cywilizacja nakazuje ograniczanie, stres i walkę – czysta rzeczywistość nic takiego nie nakazuje. Jest czysta. Dlatego jest bardzo zgodna z prawdziwą naturą człowieka – wolnością. Kontakt z „pustą” rzeczywistością przynosi radość, harmonię, naturalność i spokój. To właśnie wtedy płynie miłość. Ona płynie sama, jednak nie do mentalnego tworu, jakim jest cywilizacja, ale do rzeczywistości.
Kiedy ludzkość uświadomi sobie istnienia czystej rzeczywistości ponad cywilizacją, jest szansa na odmianę. Jest możliwość, że stworzą oni społeczność całkiem czystą i pełną naturalnej miłości.