Wychowany zostałem w dobrej, jak mi się przez długi czas wydawało, chrześcijańskiej tradycji nadstawiania drugiego policzka. Przekazano mi – a jakże by inaczej – klasyczną interpretację tego biblijnego zdarzenia – czyli, nie broń się, bądź bierny i pasywny i jak ktoś Ci przywali, dla zachęty nadstaw jeszcze niepoharataną część twarzy. Podświadomie też kultywowałem, przeniesioną z poprzednich wcieleń, starą buddyjską tradycję nie zadawania cierpienia innym żyjącym istotom. Obydwie nauki pięknie się zgrywały i harmonizowały, tworząc zupełnie nieagresywną osobowość łagodnego jak baranek Elijaha ;-)
Ma się rozumieć, nie oznaczało to w żaden sposób, że nie byłem agresywny, bo byłem. Ale po kolei. Na moim osiedlu, w małej mieścinie na zadupiu wszechświata, tuż obok mnie dorastał pewien młodzieniec, o imieniu, dajmy na to Roman. Jak tylko sięgam pamięcią wstecz, Roman był bardzo zadziornym dzieckiem i od czasów przedszkola wdawał się w najprzeróżniejsze bójki i awantury. Mnie pięści Romana zwykle nie imały, pewnie dlatego, że byłem spokojnym, dobrze ułożonym, stojącym nieco z boku grzecznym chłopcem, który miał swój wąski świat wybranych znajomych oraz ulubionych książek. I tak ku chwale Boga i Ojczyzny mijały lata. Nieco później, w czasach nastoletnich, wraz z buntem przeciwko całemu światu, pojawiły się u mnie jak i kilku moich bliskich przyjaciół długie włosy – będące nietypowym, jak na taką małą mieścinę, manifestem odmienności. To oczywiście zwróciło uwagę Romka i zgromadzonej wokół niego grupy towarzyszy. Szczęśliwie dla nas, w tym czasie Romek zaprzestał już wojować ze wszystkimi pięściami. Matka natura zatrzymała wcześnie jego wzrost i będąc o głowę niższy i raczej szczupłej budowy ciała, wyglądał bardziej na chłopca niż dorastającego mężczyznę. Będąc zupełnie bierni, pokorni i potulni, staliśmy się łatwym obiektem notorycznych kpin i żartów (pamiętam, jak na kolegę wylano kiedyś całe wiadro wody) i celem uporczywych, nieprzyjemnych słownych ataków. Mimo niewielkiego wzrostu, animuszu Romkowi nie można było w żaden sposób odmówić.
Owe powtarzające się ataki na które, zgodnie z wyuczoną łagodnością nigdy nie reagowałem, prowadziły do narastania coraz większego wewnętrznego buntu i sprzeciwu. Zewnętrzna agresja rodziła we mnie coraz silniejszą złość, którą przez długi czas starałem się tłumić i bagatelizować.Pewnego dnia opierając się o ścianę czekałem na pojawienie się kolegi, i w pewnym momencie zauważyłem przechodzącego obok Romka. Jak zwykle zaczęły się kpiny, żarty i naśmiewanie z mojego wyglądu, które narastały im bardziej zwiększała się dzieląca nas odległość. Chyba nie miałem dobrego dnia – w pewnym momencie kipiący we mnie wulkan eksplodował. Za Romkiem poszła bardzo agresywna seria przekleństw oraz śmiertelnie poważne zapewnienie, że jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszę jakieś przykre słowo pod moim adresem, to spiorę go tak, że go rodzona matka nie pozna. Oczywiście, wyraziłem to w bardziej dosadny sposób. Jestem przekonany, że gdyby Romek wówczas cofnął się, to na pewno doszłoby do bijatyki, jednakże zniknął tym razem bez słowa za zakrętem.
W tym momencie moralność chrześcijańska oceniłaby moje postępowanie w sposób okrutny: jako niegodne pełnego miłości chrześcijanina. Tymczasem, rezultat owej słownej potyczki okazał się niezwykle zaskakujący: Romek przestał zachowywać się nieprzyjaźnie, a po jakimś czasie nawet – zaczął pierwszy mówić mi „cześć”. Od tamtego czasu zniknęły między nami jakiekolwiek animozje, i choć nie zostaliśmy przyjaciółmi, to przyszło nam nawet kiedyś wspólnie pokopać piłkę.
Doniosłość owego historii z Romkiem przyszło mi zrozumieć po latach. Dzisiaj widzę, że bierna postawa w wielu wypadkach wcale nie prowadzi do zaprzestania przemocy – a paradoksalnie wręcz – często do jej kultywacji! Zachęcony bezczynnością napastnik niejednokrotnie dochodzi do wniosku, że ma zielone światło dla swoich występków oraz jest zupełnie bezkarny w tym co robi – i w rezultacie kontynuuje znęcanie się nad swoją ofiarą. Czy bycie biernym ma zatem sens? Otóż z całą pewnością stwierdzam, że nie zawahałbym się użyć siły po to, aby powstrzymać czyjąś przemoc i agresję – i że takie postępowanie jest jak najbardziej słuszne i prawidłowe! Podjęcie takiego kroku wymaga rzecz jasna wewnętrznej zgody, pewności, wyczucia i uważności – aby z pozycji defensora samemu nie stać się najeźdzcą. Użycie siły w sposób świadomy nie powinno nigdy rodzić dalszej agresji – ono ma pomóc napastnikowi zrozumieć, że postępuje niewłaściwie, a także w konsekwencji prowadzić do zmiany jego postawy. W ten sposób pomagamy nie tylko sobie ale i drugiej stronie, ponieważ – choć może nie zawsze jasno to widać – to osoba zadająca cierpienie również cierpi. Warto przy tym cały czas zachowywać otwarte serce, wybaczając drugiej stronie popełnione błędy, a także podjąć się zrozumienia, jaką lekcje przynosi nam całe doświadczenie.
Brnąc dalej, dopiero niedawno dotarło do mnie pełne i jasne zrozumienie tego, co mówił Jezus w słynnym Kazaniu na Górze. Zdumiewające, on wcale nie zachęcał do bycia prowadzoną na rzeź owieczką! Przyjrzyjmy się zatem tekstowi z Ewangelii Mateusza, rozdział 5. W czasach Jezusa uderzenie kogoś zewnętrzną częścią prawej dłoni w policzek wykorzystywane było do podkreślenia swojego autorytetu i dominacji. Lewa dłoń wykorzystywana była do nieczystych celów, więc uderzanie nią nie było praktykowane. Alternatywnie napastnik mógłby spoliczkować kogoś wewnętrzną stroną dłoni lub uderzyć ją w inny sposób – lecz to było w ówczesnej kulturze postrzegane jako uznanie równości ze swoją ofiarą. Jak widać więc, nadstawienie drugiego policzka stawiało najeźdzcę w kłopotliwej sytuacji i było zakamuflowanym żądaniem uznania równości! Widać też zaraz jasno, dlaczego Jezus nie miał wielu sympatyków wśród rządzącego duchowieństwa, dając tłumowi narzędzia do obrony przed uciskiem.
Podobnie sprawa ma się z słowami Jezusa o odstąpieniu komuś swojego okrycia: jest to kolejny źle interpretowany tekst. Ponownie, zupełnie nie chodzi to, aby dawać się komukolwiek wykorzystywać! Zresztą, zostawiając na chwilę słowa Jezusa na boku – czy naprawdę ktoś rozsądnie myślący wierzy, że taka postawa może być korzystna? Wracając szybko do słów mistrza: odstąpienie komuś swojego odzienia pozostawiało prześladowaną osobę nago – co w ówczesnych czasach przynosiło wstyd i hańbę… osobie ową goliznę oglądającej. Czyli znowu – oddaj co na sobie masz, ale nie po to, aby iść komukolwiek na rękę – lecz po to, aby swoją postawą zamanifestować sprzeciw wobec zewnętrznej agresji.
Ostatni akapit z Ewangelii zdaje się pozornie nie mieć większego sensu: jaka korzysć może być z pójścia kimś o milę więcej i jakie ma to powiązanie ze wcześniejszymi naukami? Otóż, spojrzenie poprzez historyczne tło nadaje temu stwierdzeniu głębszego sensu. Ówczesne rzymskie prawo pozwalało bowiem na wykorzystywanie ludności z terenów podbitych do przenoszenia ekwipunku lub innych przedmiotów, niemniej nie dalej jak przez jedną milę. Przekroczenie tego dystansu mogło grozić surowymi konsekwencjami dyscyplinarnymi w stosunku do łamiącego prawo żołnierza. I teraz wszystko staje się jasne: poprzez pójście dalej, kolejną milę, stawiamy oponenta w problematycznej sytuacji. Owa nadgorliwość miała nie inne zadanie jak zniechęcać Rzymian do wykorzystywania lokalnej ludności jako tragarzy.
Oto słowo Elijaha.
Jak zwykle do samodzielnego przemyślenia.
Kto ma rozum, niech myśli ;)
Amen ;-)
Spodobało mi się to co napisałeś Elijah.
Sama kiedyś zaczęłam się zastanawiać nad tym jakby inaczej można było zinterpretować niektóre słowa z bibli. Ale bez znajomości realiów ówczesnego świata, codzienności i panujących wówczas zwyczajów, to trudne zadanie.
Dlatego wdzięczna jestem za Twoją interpretację, i w pełni się z nią zgadzam :)
„dlaczego mnie bijesz”
Dla jaj :D
A ja bym powiedział, że te rozważania niosą jeszcze inne przesłanie: Nie czytaj Biblii, bo do jej właściwego zrozumienia potrzeba wiedzy, jakiej nie jesteś w stanie posiąść, a nawet, gdybyś był, to lepiej zużyć energię na własne poszukiwania.
Wiesz, Premnathanie, można czytać Biblię z otwartym umysłem i nadal samdzielnie czerpać z niej inspiracje, niezależnie od znajomości ówczesnych realiów historycznych. Warto jednak być ostrożnym w ufaniu tzw. autorytetom, ktore mowia nam jak ową księgę czytać. Zresztą, szczerze powiem, że nie warto ufać rówież temu co i ja piszę – a dążyć do samodzielnego zrozumienia tekstu ;)
Jeśli jest prawdą to co piszecie to dlaczego Jezus nie bronił się, dał się poniżyć i zabić??? Jak owca niema wobec strzygących ją! Żeby zrozumieć Jego naukę nie wystarczy słuchać klasycznych lub obiegowych interpretacji – Jest to wiedza zakryta dla tych którzy nie idą Jego Drogą…
Andre
czy poprzez „idą Jego Drogą” rozumiesz drogę Kościoła Katolickiego? Bo na to wygląda z Twojej wypowiedzi.
Mam swoje zdanie dlaczego Jezus pozwolił się ukrzyżować, ale zachowam to dla siebie jako że to tylko moja teoria, może jak go kiedyś spotkam to zapytam dlaczego tak się stało. Niemniej, jak przystało na inteligentnego człowieka, ewidentnie przeciwstawiał się byciu biernym w obliczu ucisku, tylko nie siłą a sprytem.
Elijah,
ciekawi mnie dlaczego myślisz, że „Jego Droga” oznacza drogę Kościoła Katolickiego? Pytam bo z Twoich wypowiedzi widać, że szukasz prawdy.
Wielu ludzi próbowało wytłumaczyć Jezusa i Jego Naukę, najczęściej nie byli w stanie przyjąć tego co mówił i jak żył i próbowali okroić go do własnego rozumu. Niestety jednak racjonalizując jego życie budujemy tylko kolejną własną teorię (fikcję!) na Jego temat – wystarczy przeczytać kilka kartek więcej „Kazania na górze” (Mt 5-7) żeby zobaczyć, że Jezusowi wcale nie chodziło o walkę z uciskiem Rzymian!
Szacunek dla autora.. Piękny tekst :)
Zastanawiam się tylko nad jedną sprawą… Ciekawe jak zareagował by nasz „Roman”, gdyby zamiast wiązanki usłyszał totalnie poniżający tekst wygłoszony spokojnym, acz dobitnym tonem? Myślę że unoszenie jest nie potrzebne, a biblijne przesłanie mówi, aby właśnie wykorzystując swój intelekt walczyć z agresją i prześladowaniem. Moim zdaniem nie mamy po prostu słuchać, ale i reagować, lecz w sposób stonowany.
Samo słowo „tłumienie” źle mi się kojarzy. Jeżeli coś tłumisz, prędzej czy później dojdzie do „wybuchu”. Dlatego warto „wyładowywać” nasze emocje wcześniej, i wtedy można to robić w sposób stonowany, subtelny, inteligenty, a jednocześnie uzyskać efekt Twej przypowieści :)
To taka moja notka :), także do przemyślenia…
Dziękuję Świetliście za ten tekst, naprawdę dał mi wiele do zrozumienia :)
Pozdrawiam.
Nadstawić drugi policzek tu nie chodzi o to żeby dać się obić ale o to, że nikt i nic nie jest w stanie wyrządzić Ci krzywdy bez twojej zgody. Twoje szczęście czy nieszczęście nie zależy od poczynań drugiego człowieka ale od twej siły wewnętrznej- od twej świadomości „Jam Jest”