Archiwa tagu: przypowieść

8.1 Rozwój duchowy

Czworo mnichów postanowiło medytować przez dwa tygodnie w milczeniu. Pierwszej nocy świeczka rozświetlająca pomieszczenie zaczęła migotać i nagle zgasła. „O nie! Świeczka zgasła!” – powiedział pierwszy mnich.

Odezwał się drugi – „Czy nie powinieneś milczeć?”

Trzeci – „Czy wy dwoje nie potraficie nigdy usiedzieć spokojnie?”

Czwarty zaczął się śmiać mówiąc – „Ha, jestem jedynym, który nie mówi…”

***

Rozwój duchowy jest naturalny dla całego wszechświata. Jest to rozwój świadomości. Właściwie nie ma nic innego. Przez całą ewolucję rozwijały się różne plany rzeczywistości. Od materii, po uczucia czy w końcu myśli i działanie intuicyjne. Jest to wszystko naturalnym procesem rozwoju wszechświata. Człowiek jest w takim momencie, gdzie rozwija swój plan mentalny (ponieważ niższe ma rozwinięte – ciało fizyczne, energetyczne, uczuciowe). Duchowość została stworzona naturalnie. Istoty ludzkie zaczęły być świadome. Zaczęły rozumieć prawa i naturę całego procesu życia. Rozwój wszedł więc na dalszy poziom. Jest to naturalny proces rozwoju świadomości. Cały rozwój duchowy jest czymś normalnym dla istoty ludzkiej. Można powiedzieć, że dzieje się sam.

Cały problem Rozwoju duchowego polega na tym, że stał się odrębną dziedziną życia. Czymś ściśle określonym, zamkniętym w etykietki, sposoby, systemy. Stał się prawie że rutynowy. Przybrał dziwną i nienaturalną formę. Wszystko dlatego, że zaczął być kontrolowany przez umysł.

Każda droga duchowa ma podobne założenia. W zależności do regionu i kultury różnią się bardziej lub mniej, jednak mają pewien wspólny mianownik. Wszyscy dążą do szczęścia,  Wolności od cierpienia, totalnej radości, miłości – raz pod postacią jedności z Bogiem, raz pod postacią oświecenia czy też wreszcie pod postacią świętego spokoju.

Ludzie od wieków poszukują optymalnej drogi duchowej, która ma dać w końcu wyzwolenie z tego dołu cierpienia i nieświadomości, jakim jest świat. Buddyści zwą to wolnością od samsary. Wielu mistrzów takową drogę znalazło, osiągnęli cel. Poczym tańczyli nago wokoło drzew, pełni radości i błogości. Choć była to zawsze indywidualna droga, to wyznaczyli oni pewne nurty rozwoju, które do tej pory funkcjonują wśród adeptów. Każdy znajduje sobie właściwą drogę i nią podąża, to jest jak najbardziej w porządku. Każdy ma nadzieję osiągnąć wspaniałe rezultaty, zjednoczyć się z Bogiem, czy w końcu się oświecić.

Rozwój duchowy pojawił się od momentu, kiedy człowiek chciał zmienić swój stan. Zazwyczaj z cierpienia (które sam sobie stworzył), na szczęście. Kiedy był szczęśliwy i spełniony, nie potrzebował rozwoju. Nie potrzebował nic zmieniać. Wszystko było naturalnie w porządku. Rozwój odbywał się bardzo naturalnie. Wszelkie wglądy czy odkrycia przychodziły spontanicznie. Wszelkie zrozumienie czy świadomość działa się sama. Był pogodzony z tym, co jest tak, że nie stawiał oporu naturze. Można powiedzieć, że wszelki rozwój, który tam występował, był powodowany przez naturę i dział się samoistnie. Dopiero kiedy pojawiło się ego i pragnienie by być lepszym, by wyjść z aktualnego stanu, pojawił się faktyczny rozwój duchowy. Tu pojawiła się też nie akceptacja rzeczywistości. Człowiek chciał od niej uciec, ponieważ zaczął mieć na uwadze lepsze stany i możliwości. Chwila teraźniejsza okazała się niezadowalająca, co w dalszej perspektywie przynosi cierpienie, czyli mentalną niewygodę. Widać wyraźnie, że rozwój duchowy jest ściśle powiązany z cierpieniem. Co więcej, rozwój duchowy jest domeną ego. To poczucie „Ja” się rozwijam, otacza prawie wszystkich adeptów rozwoju. Gdy nie ma „Ja”, nie ma tez rozwoju. Nie ma technik, nie ma kombinowania. Jest po prostu istnienie i naturalność.

Każda szanująca się szkoła rozwoju duchowego ma za cel uwolnienie się od ego. Tym samym zakończenie koła cierpień. Gdzie nie ma „Ja” nie ma cierpienia. Z kolei inne szkoły i systemy bazują na umacnianiu pozycji swego własnego „Ja” – rozwijaniu osobowości czy jej przebudowywaniu. To może doprowadzić do pewnego zagubienia. Nie jest to złe. Każdy wybiera to, co chce.

Człowiek uciekając od cierpienia wpadł w pewną pętlę, z której nie tak łatwo wyjść. Ponieważ nie można uciec od cierpienia, a zarazem ciągle go tworzyć. Tak się niestety dzieje z większością ludzi. Następuje tu pewien mechanizm walki, starania się, droga duchowa. Ucieczka od cierpienia czy marnego życia -może kiedyś się to uda? Uda się wtedy, kiedy wszystkie starania zostaną porzucone i nastąpi całkowita akceptacja swego istnienia.

Przyczyną cierpienia jest iluzoryczny pogląd na świat i utożsamianie się z nim. Pogląd ten jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Można powiedzieć, że rozwija się on samoistnie. Cała cywilizacja jest zarażona poglądem cierpienia stworzonym przez umysł. Jest to nic innego jak pewien filtr mentalny, który narzuca ściśle określone spojrzenie na świat. Zamiast boskości widzimy oddzielenie i cierpienie. Warto pamiętać, że dla samej świadomości nie ma różnicy, co tam aktualnie sobie cywilizacja robi i w co wierzy.

Widzimy, że człowiek nie jest taki, jaki powinien być. Chcemy być lepsi, więksi, bardziej oświeceni, bardziej pełni. Mimo to naturalnie jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. To jest boskie. Wszystko jest w porządku, po co poprawiać naturę? Natura sama wie co robi, jest to wyższa inteligencja działania, po co ją poprawiać? Chcąc poprawić już doskonałe stawiamy tylko opór rzeczywistości i pewne napięcia. Powstaje chęć bycia gdzie indziej. Moment boskości jest tu i teraz.

Nie trzeba nigdzie uciekać, nie trzeba nigdzie dążyć. Oczywiście można to robić, jednak bez zbędnego oczekiwania na coś, co jest gdzieś w przyszłości. Warto brać udział w naturalnym rozwoju z pełną akceptacją. Co ma być to będzie, poddaj się wyższej inteligencji natury. Wtedy rozwój, jeśli takowy ma być, przyjdzie spontanicznie i naturalnie. Bez problemu, bez oporu, z łatwością i lekkością. Bez intencjonalnego pchania i wysiłków starania. Może się okazać, że po poddaniu nic się nie zmieniło. Nadal wykonujemy te same czynności, nadal dzieje się tak samo. Mimo to w głębi czujemy się wolni. Ostateczną rzeczywistością staje się boskość. Nie ma już celu, do którego się dąży. Samo istnienie jest przyczyną i celem samym w sobie.

7.2 Wola życia. Cud istnienia

Cały wszechświat nieustannie trwa w ruchu. Nieskończony przejaw boskości wzrasta w rozwoju. W minerałach zachodzą procesy fizyczne, we wszystkich istotach pulsuje cudownie życie. Cały wszechświat nieustannie tworzy, rozwija się. Ten cały proces jest zapoczątkowany i napędzany przez jedną z najcudowniejszych rzeczy – wolę istnienia.

Obserwując naturę dochodzi się do wniosku, że ciągle dąży do przejawiania, wzrostu. Cała natura po prostu chce żyć. To jest piękna rzecz. Życie stara się dostosowywać do warunków zewnętrznych, potrafi się zmieniać, ciągle chce żyć. Można powiedzieć, że jest to spowodowane wolą wszechświata. Wolą boskości jest życie, przejawianie się, doświadczanie. Jest to proces totalny, który jest najbardziej widoczny na naszej planecie. Ten proces rozwoju można nazwać procesem miłości. Ponieważ ten pierwotny magnetyzm sprawia, że wszystko może się przejawiać. Miłość utrzymuje wszystko na swoim miejscu. Bez niej nie istniało by nic. Nie byłoby woli życia, nie byłoby rzeczywistości, w której życie mogłoby zaistnieć. Jednak miłość jest i stanowi podstawę wszechświata. To ona sprawia, że wszystko istnieje. Wszystko trwa w ruchu i nieustannej zmianie. We wszechświecie działa wszechobecny magnetyzm. Cały wszechświat chce żyć, doświadczać tej miłości. Chce doświadczać siebie.

Jest taka opowieść:

„Pewnego słonecznego dnia mistrz razem ze swym uczniem szli polną drogą. Słońce mocno grzało, więc postanowili odpocząć chwilę w cieniu drzewa. Uczniowi przyszło do głowy by zażartować z mistrza. Był to psotny uczeń i lubił czasem drwić ze swego mistrza.

– Mistrzu, czy widzisz tą roślinę? – Zapytał uczeń wskazując na rosnącą nieopodal małą roślinkę. – Czy możesz wejrzeć w prawdziwą naturę tej rośliny i przewidzieć jej przyszłość? Powiedz proszę, jakie są jej losy w przyszłości.

Mistrz odparł: – Ta roślina urośnie duża, rozkwitnie i stanie się ozdobą otoczenia.- Wcale tak nie będzie, ja widzę inną przyszłość – odpowiedział uczeń, poczym podszedł do rośliny i wyrwał ją z korzeniami z ziemi. – Widzisz, wcale nie rozkwitnie, myliłeś się.- Uczeń był wyraźnie zadowolony z udanego żartu. Mistrz tylko się uśmiechnął i ruszyli w dalszą drogę.

Po pewnym czasie wrócili na to samo miejsce i ku zdziwieniu ucznia ujrzeli tą samą roślinę, która była duża, rozkwitła i swoją pięknością przyćmiewała wszystkie kwiaty w okolicy. Uczeń z niedowierzaniem zapytał:

– Jak to możliwe, przecież wyrwałem ją, pozbawiłem jej życia. Jak to się stało, że ona urosła?

– Wejrzałem w prawdziwą naturę tej rośliny i ujrzałem cudowną wolę życia. Wiedziałem, że nic jej nie może się stać, ponieważ wola życia przeważała u niej nad wolą śmierci. Wyrwałeś ją z korzeniami i odrzuciłeś. Jednak wola istnienia tej rośliny była silna. Przyszedł deszcz, który rozmoczył ziemię. Roślina mogła znów zapuścić korzenie i rozwinąć się.

Od tej pory uczeń nigdy więcej nie próbował drwić ze swego mistrza.”

Cały wszechświat jest wypełniony wolą przejawiania się. Całe istnienie pragnie doświadczać. Jest to podstawową cechą każdego stworzenia. Cała ewolucja i rozwój polega na doświadczaniu coraz wyższych poziomów wibracyjnych. Od minerałów, które doświadczają fizycznych i chemicznych zmian, poprzez rośliny i zwierzęta doświadczające uczuć, do człowieka, który doświadcza materii, uczuć i myśli. Istota ludzka jest zaawansowana w ewolucji, ponieważ może doświadczać różnych wibracji. Może być świadoma szerokiego pasma rzeczywistości.

Ewolucja minerałów, roślin i zwierząt jest grupowa. Dusza poprzez swą wolę życia stworzyła wiele jednostek, dzięki którym doświadczała życia. Wszechświat uczył się za pomocą tych istnień, jak przejawiać się na różnych poziomach wibracyjnych.

Najpierw były to minerały, przez które dusza doświadczała fizyczności. Procesy zachodzące w minerałach pobudzały delikatnie świat eteryczny. Dusza mogła więc ewoluować i wytworzyć w swoim polu rośliny, w których płynęło życie. W dalszym procesie ewolucji, świadomość (dusza) stworzyła bardziej zaawansowane istoty, by mogły doświadczać materii, życia i emocji -pojawiły się zwierzęta. Całe przejawianie się, ciągle opierało się na pierwotnej woli życia, woli doświadczania wszechświata.

Wszystko jest pewnym przejawem doświadczenia. Sama materia doświadcza siebie tylko na poziomie fizycznym. Każdy ruch materii jest „odczuwany” przez materię. Na pewien swój subtelny sposób materia jest świadoma tych ruchów. Oczywiście nie jest to świadomość ludzka. Jest to świadomość materialna, samo doświadczanie fizyczne. Każdy atom oddziałuje na siebie, dzięki czemu doświadcza siebie. Każdy ruch na planie fizycznym powoduje doświadczenie. Obserwatorem (z pierwotną świadomością, ograniczoną do reakcji fizycznych) jest w tym momencie sama materia.

U roślin doświadczanie przechodzi na wyższy poziom. W roślinie płynie energia życia organizująca materię. Wszelkie rośliny czują na swój sposób istnienie. Trwają w materii i życiu. Ruch na obu tych poziomach jest doświadczeniem. Roślina przejawia się na planie materialnym, mając fizyczny kształt, kolor, zapach. Przejawia się również na polu energii życia, której ruch sprawia, że roślina rośnie. Energia życia organizuje materię fizyczną. Cała roślinność obserwuje wszechświat przez pryzmat materii i energii życia.

Zwierzęta są świadome fizycznie, mają świadomość energetyczną istnienia, jak również świadomość ruchu emocji. Doświadczają istnienia przez te trzy czynniki (uproszczony podział). Z czego każdy ruch subtelniejszej energii organizuje energię niższego poziomu. Tak emocje wpływają na zachowanie energii życia, ta z kolei wpływa na materię. Dzięki temu pod wpływem emocji zwierze ucieka lub czuje sympatie.

Człowiek jest kolejnym krokiem ewolucji istnienia. Tu świadomość jest na poziomie fizycznym, energetycznym, emocjonalnym i umysłowym. Postrzega swój świat przez te wszystkie poziomy. Może być świadomy dużego pola rzeczywistości i doświadczać go w różnym stopniu. Od materii, po subtelne myśli, które dotyczą materii. Dzięki myślom człowiek wyszedł poza bezwolne działanie i potrafi organizować niższe poziomy w bardzo złożony sposób. Myślami może wpływać na uczucia, na energię życia w ciele, tym samym na samą materię. Jest to piękny i bardzo złożony proces.

Istota ludzka może doświadczać wszystkich poprzednich poziomów wibracyjnych. Doszło tez nowe pole doświadczania, pole mentalne. Pole umysłu, myśli, abstrakcyjnego myślenia. Całą ewolucja człowieka wydaje się ewolucją właśnie pola mentalnego. Cała cywilizacja ludzka rozwija umysł. Wszechświat testuje, jak najkorzystniej używać umysłu. Bada całe pole wibracji na planie mentalnym. Doświadcza pomieszania mentalnego, jak i czystości myśli. Wszystkie działania stają się jej doświadczeniem, które rozwija potencjał człowieka. Dlatego wytwór ego nie jest zły sam w sobie. Jest jakby naturalnym procesem ewolucji duszy, który trzeba przejść i dalej się rozwijać.

Ludzkość stoi właśnie w tym miejscu, gdzie mentalne czynności przysłaniają wszystkie inne. Mentalna nadczynność umysłu przysłania rzeczywistość. Ego staje się panem i władcą. Jest to w pewnym sensie naturalne, ale dla ludów dzikich. Wydaje się, ze aktualna cywilizacja powinna wykroczyć ponad ego, przynajmniej ma taki potencjał. Umysł jest w stanie zauważyć własne wyobrażenia. Jest w stanie uświadomić sobie, że ruch na planie mentalnym powoduje zniekształcenia w odbiorze rzeczywistości. Istota ludzka jest w stanie zauważyć, że umysł jest narzędziem organizującym wszystkie niższe plany. Nie trzeba się z nim utożsamiać i tworzyć własnych wyobrażeń o świecie gubiąc się w myślach i emocjach. Nie trzeba używać narzędzia by tworzyć odrębną tożsamość.

Jednak ludzie jeszcze wybierają życie w objęciach umysłu i wyobrażeń. Korzystniej jest iść dalej i doświadczać wyższych planów wibracyjnych. Zauważyć, ze plan mentalny, w którym dzieją się wszelkie myśli, jest kolejnym planem rzeczywistości. Nie trzeba tu tworzyć żadnych iluzji, żadnych oporów czy niekorzystnie organizować niższe plany.

Ludzkość ma umysł wystarczająco rozwinięty. Teraz przychodzi ewolucyjny czas na doświadczenie boskości.

Jest to naturalny etap ewolucji duszy. Dlatego nie warto się mu opierać i błądzić w iluzjach umysłu. Warto poczuć, jak naprawdę dusza chce się przejawiać. Poczuć wewnętrznie wolę doświadczania i iść za jej subtelnym głosem. W tym momencie warto uświadomić sobie swoją boską naturę. Jesteś wszechświatem. Cokolwiek wymyśli Twój umysł, nadal nim będziesz. Nie ma znaczenia co się z Tobą stanie, co się stanie z Twoim imieniem, z Twoim majątkiem, z Twoim ciałem. Jesteś i zawsze będziesz przestrzenią tego procesu miłości, który aktualnie trwa. Jesteś dzieckiem wszechświata i jest to zupełnie czyste.

Wola życia jest naturalna. Jest naturalna dla Ciebie i Twego ciała. Kiedy człowiek świadomie pragnie śmierci, pragnie nie istnieć, to jest tylko nieświadomy całego procesu. Jest zagubiony w świecie pojęć, nie dostrzega cudownej woli życia, jaka go otacza. Chęć nieistnienia jest w pewnym sensie nieporozumieniem. Wynika tylko z zagubienia we własnych iluzjach umysłu dotyczących cierpienia i bezsensu tego świata. Można nie dostrzegać sensu procesu ewolucji. Można widzieć tylko swoją wizję cierpiącego świata i cały czas w niej trwać. Można też zauważyć, że wszelki ruch jest przepełniony pięknem istnienia. Wszystko tu ma swój sens -z nicości wyłania się istnienie. Wola życia. Doświadczenie, ruch, obserwacja światła dają nieskończoną radość. Wychodząc ponad oceny umysłu dochodzi się do punktu ciszy, gdzie każde zdarzenie jest cudownym ruchem na tle przestrzeni. Kwestia punktu widzenia. Po co nie istnieć, skoro można istnieć?

W pewnym momencie sobie uświadomisz, że wola wszechświata jest Twoją wolą. Ty jesteś boskością. Zauważysz że niczego więcej nie potrzebujesz. Wszelkie zdarzenia czy rzeczy stają się nieważne. Stają się obrazami przechodzącymi na ekranie. Wszechświat tego doświadcza. Jesteś doświadczającym wszechświatem. Wtedy inni mogą nazwać Cię oświeconym, co nie zrobi Ci specjalnej różnicy, ponieważ i tak będziesz zanurzony w błogości istnienia.

Jesteś otoczony cudem życia. Spójrz na rzeczywistość czysto, spostrzeż rzeczy takie, jakie są. Niech umysł nie stawia oporu ewolucji duszy. Czuj i obserwuj. Doświadczaj. Poczuj tą wolę duszy, wtedy zrozumiesz chęć doświadczania, czucia. Pojmiesz sens życia, sens przejawiania się. Wtedy przyjdzie wielka akceptacja dla całego istnienia. Zaakceptujesz wolę istnienia, doświadczysz cudu życia.

4.13 Bez ról

„Utracenie swojego „ja” oznacza, iż nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy zupełnie kimś innym, niż dotąd sądziliśmy. Myślałeś, że jesteś w samym centrum? Teraz doświadczasz siebie jako satelity. Myślałeś, że jesteś tancerzem, teraz doświadczasz siebie jako tańca.” A. De Mello

W tej cywilizacji jest pełno wzorców do naśladowania. W procesie wychowawczym ciało zostało nauczone jak reagować w różnych sytuacjach. Dzięki temu ciało reaguje odpowiednio na różne wibracje występujące w tej rzeczywistości. Do każdej sytuacji ma wyuczony program. Człowiek żyje w nieświadomości, przechodząc od sytuacji do sytuacji i odgrywając swoje wyuczone role. Przy rodzicach jest taki, przy nauczycielach inny, a przy partnerach i dzieciach jeszcze inny. Człowiek ma tyle tożsamości ile jest sytuacji.

Jeśli sytuacja jest zupełnie nowa umysł kojarzy ją z najbardziej znaną wibracją. Przywołuje w pamięci najbardziej podobne zdarzenie, poczym próbuje udawać znane wzorce. Całe życie jest zbiorem ról, z którymi się człowiek utożsamia. Nawet osoby rzekomo luzackie i prawdziwe mogą popadać w role. Warto zauważyć czy czasem to luzactwo nie jest kolejnym podświadomym programem, który jest wyuczony.

Każda rola przynosi napięcie. Powstaje rozbieżność, ponieważ człowiek chce stać się tym kim nie jest. Próbuje grać kogoś innego. We wszechświecie nie ma ról do grania. Jest tylko samo istnienie, które jest czyste. Nikt nie werbalizuje wszechświata prócz człowieka. Dlatego tylko człowiek może przyjmować role, może się nazywać i określać. Jednak każde określenie, każde wyobrażenie oddala człowieka od jego prawdziwej istoty. Oddala go od prawdziwego istnienia, dlatego powstaje cierpienie.

Wystarczy wznieść się ponad ego i znikają napięcia, znikają podziały. Nie ma już ról, które można by odgrywać. Wszystko jest tak jak powinno być. Człowiek nagle sobie uświadamia, że jest w domu. Nie musi udawać, nie musi się starać. Jest dokładnie w miejscu, w którym chciał zawsze być. Nie ma nic więcej. W takim momencie życie staje się czymś fascynującym. Czymś przepełnionym magią i cudownością istnienia. Staje się inne jakościowo. Wtedy nie jest ważne, co robisz, ale jak to odbierasz, jak to robisz. Zmienia się jakość życia. Nie musisz zmieniać swego dotychczasowego zajęcia nic nie musisz. Jednak zmieni się głęboko Twój wewnętrzny odbiór tej rzeczywistości. Stanie się ona po prostu cudowna. Całe życie stanie się medytacją.

Żyjąc bez ról opada wszelkie napięcie psychiczne. Już nie trzeba być kimś wielkim, nie trzeba walczyć o uznanie czy poważanie. Jest się całkowicie wolną istotą, życiem wszechświata. Nie jest to równoznaczne z porzuceniem tego świata, zamknięciem się w klasztorze, życia pustelnika czy też bieganiem nago po ulicy. To są kolejne wyobrażenia. Sytuacja może być dokładnie taka sama jak przed zrozumieniem. Nadal ludzie mogą postrzegać, że tkwimy w rolach społecznych. Co więcej nadal możemy odgrywać jakąś rolę… różnica jest tylko jedna – nie traktujemy tego jako coś prawdziwego, nie utożsamiamy się z tym. Wszystko w takim układzie przychodzi bez napięcia psychicznego. Panuje wewnętrzny luz.

Kiedy nie ma ego, nie ma też tego, kto by czynił. Dlatego mistrzowie zen twierdzą, że przez wolnego człowieka wszystko dzieje się samo. Nie ma kto działać, ponieważ nie ma ego. Rzeczy dzieją się same. Czasem jest to działanie w niedziałaniu. Człowiek jest zanurzony w nurcie biegu wszechświata. Wypełniony błogością istnienia. Bez pchania, bez spierania, wszystko dzieje się naturalnie. Wszystko zgodnie z naturą, zgodnie z Tao.

Jest pewna przypowieść z okresu początków Buddyzmu.

Bodhidharma wyruszył z naukami Buddy do Chin. Kiedy jego nauki o pustce zaczęły zyskiwać popularność, sam cesarz Chin – Wu z dynastii Liang, zaprosił go na rozmowę. Bodhidharma przyjął zaproszenie i gdy stanął przed nim w pałacu, cesarz spytał:

– Jaka jest podstawowa zasada w nauce, której nauczasz?

– Bezmierna pustka – odpowiedział Bodhidharma. Cesarz nie ukrywał zdziwienia. Chcąc wskazać absurdalność tej nauki, spytał:

– Skoro twierdzisz, że wszystko jest bezmierną pustką. Powiedz proszę, kto w takim razie stoi przede mną?

Bodhidharma bez zawahania odpowiedział: – Nie wiem.

Szukać w złym miejscu

Jeden z sąsiadów zastał Nasruddina na kolanach, szukającego czegoś.

– Czego szukasz, mułło?

– Mojego klucza. Zgubiłem go.

I obaj, na klęczkach zaczęli szukać zgubionego klucza.

Po chwili zapytał sąsiad:

– Gdzie go zgubiłeś?

– W domu.

– Święty Boże! W takim razie, dlaczego szukamy tutaj?!

– Bo tu jest więcej światła.

Cóż jest warte szukanie Boga w miejscach świętych, jeśli zgubiłeś Go w swoim sercu?

 

Prawdziwa Duchowość

Zapytano raz mistrza:

– Co to jest duchowość?

– Duchowość – odpowiedział – to jest to, co pozwala człowiekowi osiągnąć wewnętrzną przemianę.

– Jeśli zaś ja stosuję metody tradycyjne, jakie przekazali nam mistrzowie, czy nie jest to duchowością?

– Nie będzie duchowością, jeżeli dla ciebie nie spełnia tego zadania. Koc nie jest kocem jeśli cię nie grzeje.

– Znaczy to, że duchowość się zmienia?

– Ludzie się zmieniają, a również ich potrzeby. I tak, co kiedyś było duchowością, już nią nie jest. To, co często uchodzi za duchowość, jest jedynie powtarzaniem dawnych metod.

Ubranie trzeba kroić na miarę człowieka, a nie człowieka na miarę ubrania.

 

Kamieniarz

Pewnego razu był sobie kamieniarz. Codziennie szedł w góry wycinać kamienie. A podczas pracy śpiewał, gdyż, choć był ubogim człowiekiem, nie pragnął więcej niż posiadał, wiec zupełnie o nic się nie troskał. Pewnego dnia wezwano go do pracy nad rezydencją szlachcica. Kiedy zobaczył wspaniałość tego pałacu, po raz pierwszy w życiu doświadczył bólu pożądania i powiedział wzdychając:

– Gdybym tylko był bogaty! Wtedy nie musiałbym zarabiać na życie w pocie czoła, tak jak teraz.

Wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy usłyszał głos mówiący: –

– Twoje życzenie zostało spełnione. Odtąd wszystko, czego zapragniesz będzie ci dane.

Nie wiedział, jak ma rozumieć te słowa, dopóki nie wrócił wieczorem do swej chaty i zamiast niej zastał pałac równie wspaniały jak ten, przy którym pracował. Tak, więc kamieniarz porzucił wycinanie kamieni i zaczął cieszyć się życiem bogatych. Pewnego dnia, gdy popołudnie było gorące i wilgotne, wyjrzał przez okno i zobaczył króla przejeżdżającego z wielkim orszakiem szlachty i niewolników. Pomyślał:

– Jakbym chciał sam być królem i siedzieć w chłodzie królewskiego powozu!

Jego życzenie zostało natychmiast spełnione, a on stwierdził, że spoczywa w wygodach królewskiego powozu. Lecz powóz okazał się cieplejszy niż przypuszczał. Wyglądnął przez okno powozu i zaczął podziwiać potęgę słońca, którego żar potrafił przeniknąć nawet grube ściany powozu.

– Chciałbym być słońcem – powiedział do siebie.

Znowu jego życzenie zostało spełnione i zaczął wysyłać we wszechświat fale gorąca. Przez jakiś czas wszystko szło dobrze. Po czym w dzień deszczowy, usiłował przebić się przez grubą warstwę chmur i nie mógł. Kazał się, więc zmienić w chmurę i rozkoszował się swoją mocą zatrzymywania słońca – dopóki nie zamienił się w deszcz i nie natrafił, ku swej irytacji, na potężną skałę, która tarasowała mu drogę, tak, że musiał popłynąć dookoła niej.

– Co !? – krzyknął – Znowu skała potężniejsza niż ja? Cóż, zatem chcę być skałą – Wnet wznosił się na zboczu górskim. Jednakże ledwie miał czas nacieszyć się swą wspaniałą postawą, gdy usłyszał dziwne odgłosy łupania pochodzące od podnóża. Spojrzał w dół i ku swemu przerażeniu, ujrzał siedzącą tam maleńką istotę ludzką, zajętą wycinaniem bloków kamienia spod jego stóp.

– Co !? – krzyknął – Taka słabowita istota potężniejsza od tak okazałej skały jak ja? Chcę być człowiekiem!- Stwierdził więc, że znowu jest człowiekiem, który chodzi w góry wycinać kamień i zarabia na życie w pocie czoła, ale z pieśnią w sercu, ponieważ jest zadowolony, że jest tym, czym jest i żyje tym, co ma. Nic nie jest tak dobre, jak wygląda, zanim to dostaniemy.

 

Kogo to wzrusza?

Co miesiąc uczeń wysyłał sumiennie swojemu Mistrzowi relację ze swego postępu duchowego. W pierwszym miesiącu napisał: „Czuję rozszerzenie się świadomości i doświadczam mą jedność ze wszechświatem”. Mistrz rzucił okiem na kartkę i wyrzucił ją. Następnego miesiąca oto, co miał do powiedzenia: „W końcu odkryłem, że boskość jest obecna we wszystkich rzeczach”. Mistrz wyglądał na rozczarowanego. W swym trzecim liście uczeń entuzjastycznie wyjaśniał: „Tajemnica Jednego i wielu została objawiona moim zdumionym oczom”. Mistrz ziewnął. Jego następny list mówił: „Nikt się nie rodzi, nikt nie żyje i nikt nie umiera, gdyż nie ma jaźni”. Mistrz uniósł ręce w rozpaczy. Potem minął miesiąc, potem drugi, potem pięć, potem cały rok. Mistrz stwierdził, że czas przypomnieć uczniowi o jego obowiązku informowania go o swoim postępie duchowym. Uczeń napisał: „Kogo to wzrusza?” Kiedy Mistrz przeczytał te słowa, wyraz zadowolenia rozlał mu się po twarzy. Powiedział: „Dzięki Bogu, wreszcie to zrozumiał!”. Nawet pragnienie wolności jest niewolą. Czy jesteś kiedykolwiek naprawdę wolny, dopóki nie przestanie mieć dla ciebie znaczenia, czy jesteś wolny, czy nie? Tylko zadowoleni są wolni.

 

Patrzeć na dołek

Pewien skąpiec ukrył swoje złoto pod drzewem w swoim ogrodzie. Co tydzień wykopywał je i patrzył na nie godzinami. Pewnego dnia złodziej wykopał złoto i uciekł z nim. Kiedy skąpiec przyszedł następnym razem popatrzeć na swój skarb, znalazł tylko pusty dołek. Mężczyzna zaczął wyć ze smutku, zbiegli się, więc jego sąsiedzi, żeby zobaczyć, co się dzieje. Kiedy się dowiedzieli, jeden z nich zapytał:
– Czy korzystałeś coś z tego złota??
– Nie – rzekł skąpiec. – Patrzyłem tylko na nie, co tydzień.
– Cóż, zatem – powiedział sąsiad – jeśli tylko taką miałeś z niego korzyść, to równie dobrze mógłbyś przychodzić, co tydzień i patrzeć na dołek.

To nie ze względu na nasze pieniądze, ale ze względu na naszą zdolność radowania się, jesteśmy bogaci albo biedni. Zabiegać o bogactwo, a nie mieć zdolności radowania się, to jak być łysym, który usiłuje zbierać grzebienie.

 

Niewzruszony Budda

Budda zdawał się być niewzruszony obelgami, rzucanymi na niego przez gościa. Kiedy później uczniowie zapytali go o sekret jego pogody, powiedział:
– Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby ktoś postawił przed wami ofiarę, a wy nie podnieślibyście jej, lub gdyby ktoś wysłał wam list, którego byście nie otworzyli; jego treść nie miałaby na was wpływu, nieprawdaż? Róbcie tak za każdym razem, gdy was lżą, a nie stracicie swej pogody.

Jedyny rodzaj godności, który jest prawdziwy, to ten, którego nie zdoła pomniejszyć brak szacunku innych. Nie pomniejszysz majestatu wodospadu Niagara, plując na niego.

Sokrates na Rynku

Będąc prawdziwym filozofem, Sokrates wierzył, że człowiek mądry będzie instynktownie wiódł skromne życie. On sam nie nosił nawet butów; jednakże stale ulegał czarowi targu i często tam chodził, żeby popatrzeć na te wszystkie wystawione towary. Kiedy jeden z przyjaciół zapytał go, dlaczego tam chodzi, Sokrates powiedział: „Uwielbiam odkrywać, bez jak wielu rzeczy, jestem doskonale szczęśliwy”.

Duchowość to nie wiedza, czego się pragnie, lecz zrozumienie, czego się nie potrzebuje.