Na ścieżce rozwoju duchowego od niepamiętnych czasów była znana relacja mistrz-uczeń. Zawsze, kiedy chodziło o jakikolwiek rozwój czy naukę, występował mistrz i jego uczeń. Mistrz miał wiedze i doświadczenie, uczeń miał chęć nauki i ufność. Dzięki takiej relacji uczeń miał niemal zagwarantowany szybki postęp na swojej ścieżce. Był prowadzony wręcz indywidualnie.
Był Jezus i 12 apostołów, Budda i 5000 mnichów, Jogin i grono małych joginków, Krishna i Arjuna, Ali Baba i 40 rozbójników…nawet Batman i Robin.
Każdy mistrz miał swojego ucznia. Każdy uczeń miał swojego mistrza. Relacja między mistrzem a uczniem była bardzo osobista. Wręcz intymna. Między nimi było głębokie zrozumienie, była bardzo bliska relacja. Szczególnie się tyczy uczniów oddanych za młodu pod opiekę mistrza. Nauki przekazywane w ten sposób, były pełne i kompletne. Nie było mowy o przypadkowej czy błędnej interpretacji tego, czego nauczał mistrz. Nauki te były skierowane konkretnie do ucznia, a ten je doskonale rozumiał. Można powiedzieć, ze uczeń stawał się „kopią mistrza”. Otrzymywał jego pogląd na świat, jego doświadczenie. Doskonale się rozumieli.
Mistrz prowadził ucznia, a uczeń miał do mistrza bezgraniczne zaufanie. Był w stanie oddać swojemu guru wszystko. Całe swoje życie, totalnie poświęcał mistrzowi. Było to głębokie zaufanie. Taka relacja była korzystna ze względu przekazania wiedzy i wskazania drogi duchowej. Czasem jednak uczeń zbyt uzależniał się od mistrza, a mistrz od ucznia (szczególnie wtedy, gdy mistrz nie był urzeczywistniony). Co powodowało różne niekorzystne skutki. Jednak jeśli chodzi konkretnie o sam system prowadzenia bliska relacja z mistrzem okazuje się bardzo korzystna.
Na samym początku drogi warto jest zrobić jedną rzecz -warto się pomodlić o znalezienie właściwiej drogi. Jeśli robisz to z ufnością, prędzej czy później trafisz na odpowiednią dla siebie drogę. Nie jest ważne, do kogo się modlisz. Nie musisz tego także nazywać modlitwą. Może to być po prostu głośne wyrażenie życzenia i puszczenie go z ufnością w przestrzeń.
Wielu ludzi rozwijających się duchowo w „społeczeństwie zachodu” nie ma właściwego autorytetu. Nikt nie ma tak bliskiego stosunku z mistrzem, jaki mieli jogini. Dlatego powstają zupełnie nowe problemy. Rozwój duchowy przyjmuje trochę inny wymiar i staje się, chcąc nie chcąc, trudniejszy. Choć daje większe możliwości dla tych, co umieją z nich skorzystać.
Po pierwsze nie mając mistrza, człowiek musi wybierać sam. Nikt za rączkę nie prowadzi. Nikt nie mówi zrób to, a potem zrób tamto. Właściwie człowiek rozwijający się duchowo błądzi. Nie dość, że nie wie skąd zacząć, to jeszcze nie wie gdzie dojdzie. Zawsze będzie błądzenie. Póki nie ma świadomości istnienia, jest uwikłany w iluzje umysłu. Jest to dla tej społeczności całkiem normalne. Nie warto się tym zrażać. Warto jednak wiedzieć, że jest możliwość wyjścia poza te ograniczenia i iluzje. Poza tym kryje się całkowicie czysty i wspaniały wszechświat. Całkowicie inna rzeczywistość. Nie musisz w to wierzyć. Jeśli nie wierzysz, i myślisz, że Twoja rzeczywistość jest jedynie prawdziwa, to w porządku. Możesz w niej trwać. Nie musisz zmieniać punktu postrzegania. Jeśli jednak ta rzeczywistość zaczyna Ci przeszkadzać, być może czas coś z tym zrobić. Wolna wola.
Na samym początku ważna jest ufność do siebie samego. Nie ufając sobie człowiek prowadzi wewnętrzną walkę. Wszystko jest sprzeczne. Jeśli nie ufa swoim zmysłom trwa w chaosie. Nie wierzy sobie, nie wierzy w siebie. To nie pozwala wykonać kroku na przód. Warto dojść do ładu z samym sobą. Brzmi to dość absurdalnie, jednak wielu ludzi ma wewnętrzne sprzeczności, które skutecznie blokują wszelkie próby rozwoju.
Rozwijając się duchowo człowiek czyta wiele książek, interesuje się tematem, słucha różnych źródeł. Gdzieś coś usłyszał, gdzieś przeczytał, coś zrozumiał, czegoś nie. Droga jest niepewna i często ma mgliste pojęcie o celu. Przecież tak wiele jest religii i każda oferuje co innego. Prawda, religie są do siebie podobne, jednak każda czymś się różni. A jeśli droga się różni, to zgodnie z prawem przyczynowo-skutkowym, prowadzi do innego celu. Na dodatek każdy mówi, że jego droga jest prawdziwsza niż inne.
Powstaje natłok informacji, z którego nie wiadomo co wybrać. Najprościej jest żyć tak jak nas wychowano. Żyć w takiej religii, w której są rodzice i w której wyrośliśmy. Iść posłusznie nie zadając niewygodnych pytań. Tak jest najprościej dla obu stron (owieczek i duszpasterzy). Najprościej, ale czy najkorzystniej? W wielu wypadkach pewnie tak, jednak u większości ludzi poszukujących to się nie sprawdza. Ludzie tacy dostrzegają, że coś z tym światem jest nie tak. I właśnie oni najczęściej upatrują przyczyn w duchowości. I mają rację. Chcąc poprawić swój byt, czy znaleźć sens życia -zaczynają szukać. Szukać w innych religiach w innych filozofiach. I natrafiają często na ogromny świat sprzecznych duchowych informacji, w którym trudno się odnaleźć.
Warto zauważyć, że wiele z nauk mistrzów jest podobnych. Tak jakby pochodziły z jednego źródła, tylko inaczej są opowiadane. To jest ważna wskazówka dla poszukiwaczy. Wskazuje ona na jeden cel, o którym mówi większość mistrzów. Tak naprawdę większość mówi o oświeceniu, osiągnięciu nirwany, czy jedności z Bogiem. Cel jest ten sam, tylko inaczej nazwany. Warto sobie to uświadomić.
Właściwie im bardziej urzeczywistniony mistrz, tym bardziej celnie i trafnie potrafi ukazać prawdę. Jego nauki są przejrzyste i jasne. Wręcz dziecinnie proste i piękne. To powinna być kolejna wskazówka. Ponieważ Boskość jest prosta. Nie ma w sobie pomieszania umysłowego i wielkich filozofii, których mało kto rozumie. Boskość to czysta prostota. Tylko umysł ubiera ją w słowa. Z tego powstają różne nauki i interpretacje.
Mając już jakiś zarys nauk o „prawdzie”, uczeń może skonfrontować te nauki z własnym doświadczeniem. To ostateczny i konieczny sprawdzian wyboru drogi. Jeśli jakaś nauka nie pokrywa się z Twym doświadczeniem, nie ufaj jej. Nie ufaj do czasu aż sam nie doświadczysz. Możesz wierzyć w prawdziwość słów jakiegoś mistrza, jednak powinieneś zostawić sobie pewien margines, pewien dystans, póki sam nie doświadczysz. Jeśli ktoś mówi, że cierpienie przynosi radość, a z własnego doświadczenia wiesz, że tak nie jest, to odstaw tą naukę. Jeśli jakiś mistrz mówi, że seks jest przyjemny i może wyzwalać człowieka, a z doświadczenia wiesz, że to prawda warto posłuchać dalej, co ten mistrz ma do powiedzenia.
Tak naprawdę warto słuchać wielu mistrzów i wielu religii. Słuchać w sensie zapoznać się z nimi, nie koniecznie zatracać się w nich. Warto wiedzieć jak inni ludzie postrzegają sprawy duchowe, wtedy można mieć jakieś odniesienie. Wtedy można wybrać właściwie. Patrząc z innego punktu widzenia, człowiek wyłamuje się ze sztywnych ram umysłu. Staje się elastyczny i otwarty. Jest to otwarta postawa umożliwiająca rozwój.
Drugą wartą uwagi sprawą jest jakość przekazu nauk. Jeśli wspomniani na początku jogini mieli ścisły kontakt z mistrzem, to i przekaz nauk był bardzo czysty i pełny. Uczeń doskonale rozumiał, co mistrz miał na myśli przekazując nauki. Nawet słowa między nimi nie stanowiły ograniczenia dla przekazu. Kiedy mały joginek przychodził na naukę w wieku 7 lat, to właściwie wszystkie pojęcia dotyczące duchowości przejął od mistrza. Doskonale rozumiał, co mistrz ma na myśli mówiąc „ego”, „maya”, czy „miłość”. Te słowa wywołują u ucznia odpowiednie wibracje i skojarzenia, takie same jak ma mistrz. Dlatego rozumieją się doskonale. Nie było możliwości złej interpretacji słów. Doświadczenia ich się pokrywały.
Problem powstaje, kiedy brak jest osobistego kontaktu ucznia z mistrzem. Tak się niestety dzieje w krajach cywilizowanych. Wtedy pierwszy lepszy człowiek łapie książkę z naukami buddyjskimi i czyta: „Ego to tylko iluzja, trzeba wyjść ponad ego, żeby doświadczyć rzeczywistości…”. Pierwsze skojarzenie do słowa ego, to egoizm. Coś tam kiedyś ktoś mówił, gdzieś się słyszało, trochę psychologii, trochę telewizji -no mniej więcej wiem, co to znaczy. Ważne by się pozbyć ego. Czytam dalej… Poczym łapię książkę teozoficzną i czytam, że Ego to Wyższa Trójca -Wyższe Ja. Mam się pozbyć Wyższego Ja? … I tak czasem wygląda zrozumienie nauk dzisiejszych poszukiwaczy prawdy.
Wszelkie nauki New Age są oparte na naukach duchowych mistrzów Indii. Jest to bardzo dobre, jednak warto zwrócić uwagę na zupełnie inną kulturę ludzi wschodu. Mistrz nie musiał mówić niektórych rzeczy, ponieważ tamtejsi ludzie wiedzieli o tym od małego. Wychowanie ludzi wschodu jest bardziej duchowe. Tamci ludzie są wychowywani na pojęciach prawa karmy, ego czy mayi. Dla nich nie jest to coś nowego, dlatego mogą wgłębiać nauki duchowe. Ludzie zachodu zaczęli od wgłębiania się w nauki, pomijając podstawy. Interesują się w większości paranormalnymi zjawiskami, reinkarnacją, wszelkimi cukierkami duchowości nie wiedząc nic o podstawach. I tak spotyka się ludzi „zaawansowanych” duchowo, którym ego kojarzy się jedynie z klockami Lego.
Słowa są na tyle ograniczające i wieloznaczne, że przekaz jest faktycznie zafałszowany. Same słowa mogą wprowadzać w błąd, szczególnie jeśli mistrz używa ich w jednym znaczeniu, a uczeń w innym. Po prostu mistrz myśli innymi kategoriami niż uczeń. Uczeń został wychowany kategoriami odpowiednimi dla swego społeczeństwa. Różnica między nimi jest różnicą rozumienia pojęć.
Mówiąc miłość, mistrz myśli o miłości bezinteresownej, nie uwarunkowanej przez myśli, przyzwyczajenia i uprzedzenia. A odbiorca słysząc słowo „miłość” może pomyśleć o całej gamie odczuć. „Ah miłość!” -od zachwytu, „Oh… miłość” -poprzez westchnienie, „hm… miłość” i zadumę, „ech… miłość” -do zawodu i cierpienia. Warto wiedzieć, jakie odczucia wzbudza dane słowo i czy na pewno o to chodzi. Często nauki mistrza niekoniecznie trafiają do ucznia tak, jakby sobie tego życzył. Warto mieć na uwadze subiektywność postrzegania.
Korzystnie jest przeanalizować, co dokładnie rozumiemy pod pojęciami mniej zrozumiałymi. Chociażby można poczytać w słowniku wyrazów obcych znaczenia niektórych słów. Tak, aby przynajmniej rozumieć pojęcia -tak ogólnie. Wtedy mamy większe szanse na czysty odbiór przekazu. Nie tyczy się to tylko nauk pisanych w książkach. Również wykłady mistrzów mogą nieść ze sobą niezrozumienie, jeśli mistrz i uczeń nie nadają na tych samych falach. Jeśli rozumieją inaczej kluczowe pojęcia, z nauk może wyjść jeszcze większe pomieszanie.
Każdy słyszy to, na co jest otwarty. Dlatego często zdarza się tak, że po przeczytanej książce każdy wie coś innego. Każdy zwraca na coś innego uwagę. Jest to właściwie korzystne, ponieważ umysł pracuje nad rozwiązaniem aktualnego problemu i szuka do niego inspiracji. Dlatego czasem warto powrócić do wcześniej czytanych inspiracji, szczególnie jeśli się czuje, że są one bardzo wartościowe. Przy ponownym zapoznaniu się z naukami, mogą dotrzeć do świadomości zupełnie inne rzeczy. Tym samym przekaz mistrza staje się pełniejszy.
Wszystkie nauki są tylko słowami. Na podstawie słów słuchacz wzbudza w sobie różne energie, dostraja się do mistrza. W książce jest nieco trudniej. Warto być świadomym tego procesu. Nie jest ważne, co czytasz, ale jakie energie to w Tobie budzi.
Ostatecznie każdy sam jest dla siebie mistrzem. Każdy z nas ma boskie światło w sobie. Każdy człowiek idzie własną drogą. Warto jest być tego świadomym. Być otwartym na wszelkie inspiracje. Nie zamykać się na jedną drogę, a być w stanie przekroczyć wszystkie i samemu dotrzeć do punktu ciszy. Można inspirować się wieloma rzeczami, wszelkie nauki mistrzów prowadzą do tego samego punktu.
Same w sobie nauki mistrzów nie mają żadnej wartości. Ważne stają się dopiero wtedy, kiedy ktoś je odbiera. Ich interpretacja wprawia istoty ludzkie w stan działania i inspiracji. Warto się inspirować naukami mistrzów, pamiętając, że to tylko nauki. Prawdą staną się tylko wtedy, kiedy ją osobiście poczujesz. Tylko od Ciebie zależy kogo słuchasz i gdzie teraz jesteś. Otwórz się więc na inspiracje wszechświata. Gdziekolwiek pójdziesz, trafisz do celu. Być może zauważysz, że zawsze tam byłeś.