Archiwa tagu: sens życia

7.2 Wola życia. Cud istnienia

Cały wszechświat nieustannie trwa w ruchu. Nieskończony przejaw boskości wzrasta w rozwoju. W minerałach zachodzą procesy fizyczne, we wszystkich istotach pulsuje cudownie życie. Cały wszechświat nieustannie tworzy, rozwija się. Ten cały proces jest zapoczątkowany i napędzany przez jedną z najcudowniejszych rzeczy – wolę istnienia.

Obserwując naturę dochodzi się do wniosku, że ciągle dąży do przejawiania, wzrostu. Cała natura po prostu chce żyć. To jest piękna rzecz. Życie stara się dostosowywać do warunków zewnętrznych, potrafi się zmieniać, ciągle chce żyć. Można powiedzieć, że jest to spowodowane wolą wszechświata. Wolą boskości jest życie, przejawianie się, doświadczanie. Jest to proces totalny, który jest najbardziej widoczny na naszej planecie. Ten proces rozwoju można nazwać procesem miłości. Ponieważ ten pierwotny magnetyzm sprawia, że wszystko może się przejawiać. Miłość utrzymuje wszystko na swoim miejscu. Bez niej nie istniało by nic. Nie byłoby woli życia, nie byłoby rzeczywistości, w której życie mogłoby zaistnieć. Jednak miłość jest i stanowi podstawę wszechświata. To ona sprawia, że wszystko istnieje. Wszystko trwa w ruchu i nieustannej zmianie. We wszechświecie działa wszechobecny magnetyzm. Cały wszechświat chce żyć, doświadczać tej miłości. Chce doświadczać siebie.

Jest taka opowieść:

„Pewnego słonecznego dnia mistrz razem ze swym uczniem szli polną drogą. Słońce mocno grzało, więc postanowili odpocząć chwilę w cieniu drzewa. Uczniowi przyszło do głowy by zażartować z mistrza. Był to psotny uczeń i lubił czasem drwić ze swego mistrza.

– Mistrzu, czy widzisz tą roślinę? – Zapytał uczeń wskazując na rosnącą nieopodal małą roślinkę. – Czy możesz wejrzeć w prawdziwą naturę tej rośliny i przewidzieć jej przyszłość? Powiedz proszę, jakie są jej losy w przyszłości.

Mistrz odparł: – Ta roślina urośnie duża, rozkwitnie i stanie się ozdobą otoczenia.- Wcale tak nie będzie, ja widzę inną przyszłość – odpowiedział uczeń, poczym podszedł do rośliny i wyrwał ją z korzeniami z ziemi. – Widzisz, wcale nie rozkwitnie, myliłeś się.- Uczeń był wyraźnie zadowolony z udanego żartu. Mistrz tylko się uśmiechnął i ruszyli w dalszą drogę.

Po pewnym czasie wrócili na to samo miejsce i ku zdziwieniu ucznia ujrzeli tą samą roślinę, która była duża, rozkwitła i swoją pięknością przyćmiewała wszystkie kwiaty w okolicy. Uczeń z niedowierzaniem zapytał:

– Jak to możliwe, przecież wyrwałem ją, pozbawiłem jej życia. Jak to się stało, że ona urosła?

– Wejrzałem w prawdziwą naturę tej rośliny i ujrzałem cudowną wolę życia. Wiedziałem, że nic jej nie może się stać, ponieważ wola życia przeważała u niej nad wolą śmierci. Wyrwałeś ją z korzeniami i odrzuciłeś. Jednak wola istnienia tej rośliny była silna. Przyszedł deszcz, który rozmoczył ziemię. Roślina mogła znów zapuścić korzenie i rozwinąć się.

Od tej pory uczeń nigdy więcej nie próbował drwić ze swego mistrza.”

Cały wszechświat jest wypełniony wolą przejawiania się. Całe istnienie pragnie doświadczać. Jest to podstawową cechą każdego stworzenia. Cała ewolucja i rozwój polega na doświadczaniu coraz wyższych poziomów wibracyjnych. Od minerałów, które doświadczają fizycznych i chemicznych zmian, poprzez rośliny i zwierzęta doświadczające uczuć, do człowieka, który doświadcza materii, uczuć i myśli. Istota ludzka jest zaawansowana w ewolucji, ponieważ może doświadczać różnych wibracji. Może być świadoma szerokiego pasma rzeczywistości.

Ewolucja minerałów, roślin i zwierząt jest grupowa. Dusza poprzez swą wolę życia stworzyła wiele jednostek, dzięki którym doświadczała życia. Wszechświat uczył się za pomocą tych istnień, jak przejawiać się na różnych poziomach wibracyjnych.

Najpierw były to minerały, przez które dusza doświadczała fizyczności. Procesy zachodzące w minerałach pobudzały delikatnie świat eteryczny. Dusza mogła więc ewoluować i wytworzyć w swoim polu rośliny, w których płynęło życie. W dalszym procesie ewolucji, świadomość (dusza) stworzyła bardziej zaawansowane istoty, by mogły doświadczać materii, życia i emocji -pojawiły się zwierzęta. Całe przejawianie się, ciągle opierało się na pierwotnej woli życia, woli doświadczania wszechświata.

Wszystko jest pewnym przejawem doświadczenia. Sama materia doświadcza siebie tylko na poziomie fizycznym. Każdy ruch materii jest „odczuwany” przez materię. Na pewien swój subtelny sposób materia jest świadoma tych ruchów. Oczywiście nie jest to świadomość ludzka. Jest to świadomość materialna, samo doświadczanie fizyczne. Każdy atom oddziałuje na siebie, dzięki czemu doświadcza siebie. Każdy ruch na planie fizycznym powoduje doświadczenie. Obserwatorem (z pierwotną świadomością, ograniczoną do reakcji fizycznych) jest w tym momencie sama materia.

U roślin doświadczanie przechodzi na wyższy poziom. W roślinie płynie energia życia organizująca materię. Wszelkie rośliny czują na swój sposób istnienie. Trwają w materii i życiu. Ruch na obu tych poziomach jest doświadczeniem. Roślina przejawia się na planie materialnym, mając fizyczny kształt, kolor, zapach. Przejawia się również na polu energii życia, której ruch sprawia, że roślina rośnie. Energia życia organizuje materię fizyczną. Cała roślinność obserwuje wszechświat przez pryzmat materii i energii życia.

Zwierzęta są świadome fizycznie, mają świadomość energetyczną istnienia, jak również świadomość ruchu emocji. Doświadczają istnienia przez te trzy czynniki (uproszczony podział). Z czego każdy ruch subtelniejszej energii organizuje energię niższego poziomu. Tak emocje wpływają na zachowanie energii życia, ta z kolei wpływa na materię. Dzięki temu pod wpływem emocji zwierze ucieka lub czuje sympatie.

Człowiek jest kolejnym krokiem ewolucji istnienia. Tu świadomość jest na poziomie fizycznym, energetycznym, emocjonalnym i umysłowym. Postrzega swój świat przez te wszystkie poziomy. Może być świadomy dużego pola rzeczywistości i doświadczać go w różnym stopniu. Od materii, po subtelne myśli, które dotyczą materii. Dzięki myślom człowiek wyszedł poza bezwolne działanie i potrafi organizować niższe poziomy w bardzo złożony sposób. Myślami może wpływać na uczucia, na energię życia w ciele, tym samym na samą materię. Jest to piękny i bardzo złożony proces.

Istota ludzka może doświadczać wszystkich poprzednich poziomów wibracyjnych. Doszło tez nowe pole doświadczania, pole mentalne. Pole umysłu, myśli, abstrakcyjnego myślenia. Całą ewolucja człowieka wydaje się ewolucją właśnie pola mentalnego. Cała cywilizacja ludzka rozwija umysł. Wszechświat testuje, jak najkorzystniej używać umysłu. Bada całe pole wibracji na planie mentalnym. Doświadcza pomieszania mentalnego, jak i czystości myśli. Wszystkie działania stają się jej doświadczeniem, które rozwija potencjał człowieka. Dlatego wytwór ego nie jest zły sam w sobie. Jest jakby naturalnym procesem ewolucji duszy, który trzeba przejść i dalej się rozwijać.

Ludzkość stoi właśnie w tym miejscu, gdzie mentalne czynności przysłaniają wszystkie inne. Mentalna nadczynność umysłu przysłania rzeczywistość. Ego staje się panem i władcą. Jest to w pewnym sensie naturalne, ale dla ludów dzikich. Wydaje się, ze aktualna cywilizacja powinna wykroczyć ponad ego, przynajmniej ma taki potencjał. Umysł jest w stanie zauważyć własne wyobrażenia. Jest w stanie uświadomić sobie, że ruch na planie mentalnym powoduje zniekształcenia w odbiorze rzeczywistości. Istota ludzka jest w stanie zauważyć, że umysł jest narzędziem organizującym wszystkie niższe plany. Nie trzeba się z nim utożsamiać i tworzyć własnych wyobrażeń o świecie gubiąc się w myślach i emocjach. Nie trzeba używać narzędzia by tworzyć odrębną tożsamość.

Jednak ludzie jeszcze wybierają życie w objęciach umysłu i wyobrażeń. Korzystniej jest iść dalej i doświadczać wyższych planów wibracyjnych. Zauważyć, ze plan mentalny, w którym dzieją się wszelkie myśli, jest kolejnym planem rzeczywistości. Nie trzeba tu tworzyć żadnych iluzji, żadnych oporów czy niekorzystnie organizować niższe plany.

Ludzkość ma umysł wystarczająco rozwinięty. Teraz przychodzi ewolucyjny czas na doświadczenie boskości.

Jest to naturalny etap ewolucji duszy. Dlatego nie warto się mu opierać i błądzić w iluzjach umysłu. Warto poczuć, jak naprawdę dusza chce się przejawiać. Poczuć wewnętrznie wolę doświadczania i iść za jej subtelnym głosem. W tym momencie warto uświadomić sobie swoją boską naturę. Jesteś wszechświatem. Cokolwiek wymyśli Twój umysł, nadal nim będziesz. Nie ma znaczenia co się z Tobą stanie, co się stanie z Twoim imieniem, z Twoim majątkiem, z Twoim ciałem. Jesteś i zawsze będziesz przestrzenią tego procesu miłości, który aktualnie trwa. Jesteś dzieckiem wszechświata i jest to zupełnie czyste.

Wola życia jest naturalna. Jest naturalna dla Ciebie i Twego ciała. Kiedy człowiek świadomie pragnie śmierci, pragnie nie istnieć, to jest tylko nieświadomy całego procesu. Jest zagubiony w świecie pojęć, nie dostrzega cudownej woli życia, jaka go otacza. Chęć nieistnienia jest w pewnym sensie nieporozumieniem. Wynika tylko z zagubienia we własnych iluzjach umysłu dotyczących cierpienia i bezsensu tego świata. Można nie dostrzegać sensu procesu ewolucji. Można widzieć tylko swoją wizję cierpiącego świata i cały czas w niej trwać. Można też zauważyć, że wszelki ruch jest przepełniony pięknem istnienia. Wszystko tu ma swój sens -z nicości wyłania się istnienie. Wola życia. Doświadczenie, ruch, obserwacja światła dają nieskończoną radość. Wychodząc ponad oceny umysłu dochodzi się do punktu ciszy, gdzie każde zdarzenie jest cudownym ruchem na tle przestrzeni. Kwestia punktu widzenia. Po co nie istnieć, skoro można istnieć?

W pewnym momencie sobie uświadomisz, że wola wszechświata jest Twoją wolą. Ty jesteś boskością. Zauważysz że niczego więcej nie potrzebujesz. Wszelkie zdarzenia czy rzeczy stają się nieważne. Stają się obrazami przechodzącymi na ekranie. Wszechświat tego doświadcza. Jesteś doświadczającym wszechświatem. Wtedy inni mogą nazwać Cię oświeconym, co nie zrobi Ci specjalnej różnicy, ponieważ i tak będziesz zanurzony w błogości istnienia.

Jesteś otoczony cudem życia. Spójrz na rzeczywistość czysto, spostrzeż rzeczy takie, jakie są. Niech umysł nie stawia oporu ewolucji duszy. Czuj i obserwuj. Doświadczaj. Poczuj tą wolę duszy, wtedy zrozumiesz chęć doświadczania, czucia. Pojmiesz sens życia, sens przejawiania się. Wtedy przyjdzie wielka akceptacja dla całego istnienia. Zaakceptujesz wolę istnienia, doświadczysz cudu życia.

Sens życia – doświadczanie i miłość cz.2

W poprzedniej części został określony obraz prawdziwego człowieka – Duszy, czystej świadomości. Przedstawione zostało też ego (sztuczna tożsamość) i zagubienie pierwotnej świadomości. W tej części zostanie przedstawiony zarys drogi ewolucyjnej i możliwość uwolnienia się od cierpień.

Karma i droga przez wcielenia.

Dusza wydziela cząstkę siebie aby doświadczać, wyrażać się jak najpełniej. Jednak na planie materialnym tworzy się osobowość, sztuczna i wykreowana przez społeczność, która nie zawsze jest świadoma woli duszy. W aktualnej erze ludzie są w jakiś sposób nieświadomi swego źródła. Nie są świadomi jedności.  Kiedy świadomość zamyka się w iluzji ego, zaczyna tworzyć problemy i pragnienia. Zaczyna tworzyć się karma. To ona właśnie powoduje nieświadome zagubienie w tym świecie. To dość skutecznie uniemożliwia duszy czysto się przejawiać. „Nauka” przejawiania siebie w pełni (przejawiania w pełni miłości) trwa czasem bardzo długo. Choć posuwa się do przodu – wystarczy aby przez całe życie choć chwilowo odczuć wysokie wibracje – to już da bardzo wiele. Wskazuje (przypomina) to drogę powrotu do źródła – czystego doświadczania.

Warto zauważyć, że obracanie się w niskich wibracjach nie wpływa na duszę. Złość, nienawiść, cierpienie, smutek, załamanie, depresja, zazdrość, zagubienie itp… Są to energie o niskich wibracjach i nie wpływają one na poziom czystego doświadczenia. Dlatego też z niskich wibracji nie wypływa żadna bezpośrednia korzyść (o korzyściach można mówić odnosząc się do ustalonego celu). Doświadczanie niskich wibracji nie jest prostą drogą ewolucji duszy. Jest to swego rodzaju opóźnienie. Ogólnie patrząc niskie emocje nie mają znaczenia – nie docierają one do poziomu prawdziwego człowieka (duszy). Nie istnieją na poziomie niedualnym, gdzie wszystko jest totalnością i doskonałością. Tworzą się i spalają na niższych poziomach energetycznych. Jednak są one częścią doświadczenia i mają swój cel.

Przede wszystkim pozwalają odczuć piękno miłości, poprzez stworzenie kontrastu (dualizmu). Jak inaczej „szczęśliwość” byłaby tym czym jest bez odniesienia do „nieszczęśliwości”? Poznanie połowiczne nie jest pełne. Świadomość dąży do poznania, doświadczania pełnego.

Po drugie wskazują drogę ewolucji, wskazują gdzie iść -> skoro boli, to sygnał zawróć. Doświadczyłeś, wiesz, nie musisz dalej. Chyba, że chcesz.

Po trzecie tworzą różne możliwości, w których może przejawiać się dusza. Wynika z tego, że nawet w największym cierpieniu można promieniować światłem (o ile wyrazi się taką wolę). Ponieważ będąc w stanie świadomości, całe doświadczenie jest cudem. Również te niskie wibracje. Chodzi tylko o odpowiedni stan postrzegania.

Twe aktualne ciało przeminie, emocje i smutki przeminą, myśli i chaos przeminie… miłość/świadomość, którą pierwotnie jesteś zostanie. Nawet logicznie rzecz biorąc jedyną słuszną drogą jest wtedy rozwijanie w sobie miłości. Nieważne gdzie jesteś, nieważne kim jesteś… jesteś tu po to by wyrażać odczuwać tą pierwotną wibrację istnienia, miłość.

Miłość, a miłość.

Mówiąc to słowo mogą powstać różne wyobrażenia. Nie trzeba tego tłumaczyć. Każdy może zinterpretować miłość jako co innego. Jest miłość porządania, jest miłość do ojczyzny, jest miłość braterska, jest miłość cierpiąca, miłość boska, współczucie…

Tą miłość, która jest esencją duszy, jest trudno określić. Jest to światło pokoju, radości, pierwotnej błogości, poczucia jedności. Jest to miłość wszechświata do siebie samego, do wszystkich swoich dzieci. Wiele można użyć słów by określić to uczucie, warto jednak samemu poczuć (lub przypomnieć).

Wtedy zmienia się postrzeganie tej osobowości. W obliczu tego światła ego staje się całkowicie nieważne – znika. Dotychczasowe priorytety tego wcielenia, które zostały wpojone przez społeczeństwo zaczynają blednąć, stają się bez znaczenia. Mgła iluzji opada gdy wstaje słońce miłości. Wszystko kieruje się wtedy w jedną stronę – w stronę przejawiania duszy. Wstęp do iluminacji istoty boskiej.

Współczucie jest inną nazwą tego stanu. Jest to odbicie energii duszy w materii, w tym fizycznym ciele. Istota współczująca kieruje swą uwagę właśnie na miłość, co jest jedną z najpięknieszych dróg samorealizacji – droga serca. Dlatego tak wielu mistrzów kieruje uwagę uczniów na to uczucie lub na centrum serca, gdzie światło duszy ma swoje „okno” na materię. Ta miłość sprawia niedualne poznanie, otwiera świat doświadczania jedności, gdzie „JA” i „TY” to jedno. Nie ma dobra, nie ma zła. Wszystko jest na miejscu.

Rozwijanie miłości

Świadome rozwijanie miłości może okazać się ogromnym skokiem w rozwoju. Nie mówiąc już o poprawie jakości życia czy całkowitej wolności od cierpienia. Rozwijać w sobie to uczucie można na wiele sposobów. Jest wiele szkół, które w zasadzie prowadzą do tego samego. Jest wiele dróg, tak wiele, jak jest ludzi. Można wydzielić dwa zasadnicze kategorie.

1.Droga umysłu i droga serca.

2.Droga wnętrza i droga na zewnątrz.

Człowiek egzystujący w tej materii balansuje gdzieś między tymi drogami. Mogą to być kombinacje elementów punktu pierwszego jak z elementami drugiego. Przykładowo poprzez badanie tego świata (droga umysłu + uwaga na zewnętrz) można osiągnąć zrozumienie inicjujące poczucie jedności tego wszechświata. Można również umysłem badać wnętrze, zrozumieć swe uczucia, myśli, swą istotę (buddyzm). Można także iść drogą serca kochając wszystkich wokoło lub skupiając się na własnym sercu duchowym. Wszystkie drogi i ich kombinacje prowadzą do wyzwolenia, którego nieodłączym elementem jest przejawianie miłości (współczucia, akceptacji, błogości, światła…)

Zarówno zrozumienie jak i bezpośrednie stworzenie miłości jest efektywne. Poprzez zrozumienie „co to wszystko jest” i „jestem TYM” osiąga się nieuwarunkowaną miłość, współczucie, które promieniuje na wszystkie istoty. Wtedy też może tworzyć się postawa Bodhisattwy. Nie jest to coś narzuconego sobie z góry. Taka istota nie ogranicza siebie twierdząc, że musi działać dla dobra innych. To działanie przychodzi naturalnie. Jest to manifestacja wysokich wibracji duszy, która tu w materii jest nazywana bezinteresowną i bezgraniczną miłością. W takiej istocie nie ma JA, to jest miłość. Wszędzie gdzie się pojawi promieniuje pięknem i światłem. Harmonizuje otoczenie. Tu przejawia się już prawdziwy człowiek, nie sztuczne ego (osobowość).

Bezpośrednie skierowanie uwagi na serce jest inną drogą. Nie trzeba tu wiele rozumieć. Kieruje się uwagę na miłość to wystarczy. Jest to droga serca. W tej drodze nie chodzi o to by uciec z tego świata cierpienia. Chodzi o to, by wibracje duszy zaczęły się przejawiać właśnie tutaj „na dole”. Dalej uświadomić sobie, że nie ma różnicy między tym co na dole, a tym co u góry. Wyjść ponad dualizm – nie trzeba rozumieć, wystarczy kochać. Zrozumienie przyjdzie samo. Jest to zrozumienie serca.

W każdej chwili swego życia możesz rozpocząć rozwijanie miłości. Nie ma znaczenia kim jest Twoje ciało, gdzie jest i co teraz czuje. W każdym momencie można dostroić się do duszy i zacząć przejawiać jej wysokie wibracje. Aktualna sytuacja ciała nie jest ważna. Dla duszy nie ma znaczenia czy aktualna osobowość pracuje czy nie, czy jest spełniona czy nieszczęśliwa, czy wygląda tak czy inaczej… nie jest to ważne. Te rzeczy są chwilowe, które nie mają wpływu na ewolucję duszy. Dla prawdziwego TY liczą się doświadczanie, poznanie siebie samego.

Blokady serca

Często dzieje się tak, że serce duchowe jest zablokowane. Oznacza to mniej więcej sytuację, kiedy po prostu nie jest używane. Powody mogą być różne. Od lęków, do wypełnienia nienawiścią czy zaległe zranienia. Wszystko to powoduje, ze serce nie może promieniować właściwą energią. Staje się zamknięte.

Zamknięcie serca jest przede wszystkim spowodowane utożsamianiem się z ego. To właśnie na podstawie wyobrażeń o oddzieleniu tworzy się niskie wibracje lęku i jego pochodne. W takiej sytuacji wysokowibracyjne uczucia nie mają jak się przejawiać. Bardzo skuteczną drogą jest właśnie świadome rozwijanie serca, czyli otwieranie się na miłość, serdeczność, błogość, piękno, zachwyt. Skierowanie uwagi na serce i wizualizacja czystości, miłości… jest wiele technik. Wtedy blokady odpuszczają i wysokie wibracje mogą się bez problemu przejawiać.

Często blokady serca objawiają się jako bóle, uciski, chęć płaczu, uczucie zatkania w okolicy klatki piersiowej. Dalej mogą przeradzać się w choroby fizyczne (przykładowo brak radości tworzy nadciśnienie). Jeśli energia serca nie przepływa swobodnie, człowiek czuje się zagubiony i w jakiś sposób smutny. Szuka wszędzie miłości, jednak nie potrafi zaspokoić tego braku. Warto poświęcić temu uwagę.

Bez blokad serca energia miłości płynie naturalnie i swobodnie. Jest to naturalny stan dla każdej istoty. Jest to stan bliski błogości wczesnego dzieciństwa, jednak o wiele bardziej świadomy. Tak, jak tu w materii manifestuje się czysta energia duszy. Ta energia posiada niesamowitą siłę sprawczą, jest uzdrawiająca dla ciała i umysłu. Wszędzie gdzie się zmanifestuje zmienia rzeczywistość i wprowadza harmonię.

Poniżej link do prostej, ale jakże potężnej medytacji.

Medytacja Serca

 

 

Sens życia – doświadczanie i miłość cz.1

Pytanie o sens życia. Jeśli chodzi o ludzi związanych z rozwojem duchowym jest to jedno z najczęściej stawianych pytań. Szczególnie popularne w chwilach cierpienia, kiedy to umysł zostaje niemal zmuszony do spojrzenia na swą sytuację. Dlaczego tu jestem? Dlaczego tak jest? Jaki jest tego sens? Gdzie w tym wszystkim Bóg? O co tu w ogóle chodzi?

Oczywiście niektórzy nie mają z tym problemu. Jest jak jest, jak każą tak się robi i wszystko gra. Lepiej nie myśleć za dużo, bo i po co. Jeśli wszystko jest w porządku, to po co to zmieniać? Racja, nie trzeba. Nie trzeba też czytać takich tekstów. Skupmy się więc na tych, którzy jednak zadają takie pytanie. Tu właśnie spotykamy ludzi pragnących rozwijać się duchowo.

W procesie wychodzenia z okresu dzieciństwa zaczynają pojawiać się trudności. Świat zaczyna być coraz dziwniejszy. Radość i naturalna miłość zostaje gdzieś zatracona. Człowiek zaczyna dostrajać się do różnych wibracji lęku, złości, nienawiści… Tworzy się umysł, który ocenia, nazywa, tworzy iluzje. Świat powoli staje się coraz bardziej nieprzyjemny. Wtedy też mogą zacząć pojawiać się pytania o sens życia.

Odpowiedź nie jest intelektualna. Jest prosta i zawarta w jednym słowie – miłość. To uczucie promieniujące z centrum serca. Nic więcej. To wszystko co trzeba wiedzieć. Świat jest stworzony z miłości, trwa z miłości i rozwija się w kierunku miłości. Już tu jesteś, tu jest Twój dom. I komu wystarczy taka odpowiedź, nie musi czytać dalej. Wystarczy, że kocha.

Jednak w naszej cywilizacji jest trochę więcej zamieszania, dlatego niezbędne może się okazać intelektualne objaśnienie. Co wiecej, zrozumienie powoduje zmiany energetyczne i może wzbudzić w ciele pierwotne uczucie miłości. Dzięki zrozumieniu można poczuć. Trzeba tylko wiedzieć co.

To co zapomniane, a najważniejsze.

Każdy ma w swoim polu (pole energetyczne istoty – ciało, uczucia, myśli…) pamięć z bardzo wczesnego stanu istnienia (być może sprzed narodzin). Nie było wtedy ciała, nie było uczuć, nie było myśli, nie było ego (osobowości). Trwało czyste istnienie. Bardzo głębokie poczucie błogości, „jestem w domu”, poczucie jedności ze wszystkim. Jest to stan wysokich wibracji. Tu na ziemi można go porównać z uczuciem błogości, miłości, całkowitej akceptacji, jedności ze wszystkim. Każda istota w okresie niemowlęcym jest bardziej świadoma tego właśnie stanu niż materii, w której się znalazła. W miarę dorastania świadomość zaczyna coraz bardziej skupiać się na materii i innych niższych energiach tego świata (uczuciach, myślach). Pamięć pobytu w wysokich wibracjach coraz bardziej słabnie, tym samym zaczyna się coraz większe zwrócenie uwagi na zewnątrz, Powstaje uczucie oddzielenia, separacji od całego istnienia. co również staje się przyczyną cierpienia. I zaczynają się pytania o sens życia.

Można powiedzieć, że to ciało, uczucia i myśli – czyli ego, TY – jest tylko niewielką cząstką prawdziwej duszy. Jest to niewielki procent Ciebie prawdziwego, wielkiej istoty duchowej. Większość ludzi jest świadoma tylko swojej osobowości, konstruktu psychofizycznego. Widzą tylko ułamek istnienia. Ograniczają siebie wyobrażając swój początek (narodziny) swoje życie (małe ja i świat) i swój koniec (śmierć). Następuje utożsamienie się z tym obrazem małego ludzika w wielkim świecie. Następuje uzależnienie od zdarzeń, osobiste cierpienia, radości i wszystko co dotyczy wyobrażenia o sobie. Ta osobowość jest całkowicie sztuczna, stworzona przez interpretacje umysłu. Jest iskrą, ułamkiem sekundy w istnieniu prawdziwej istoty – Duszy – Prawdziwego totalnego doświadczenia.

Teozofia ma trafne porównanie. Dusza jako ciało człowieka, osobowość jako palec. Dusza zanurza tylko jeden palec (ułamek siebie) w materii. Następuje manifestacja cząstki duszy tu, w tym materialnym wszechświecie. Świadomość tak mocno skupia się na palcu i jego doznaniach, że zapomina o całym ciele (duszy). Palec staje się świadomy w materii, narzuca na siebie iluzję oddzielenia. Myśli, że jest tylko małym, bezbronnym i cierpiącym palcem (osobowość). Na tej podstawie boi się śmierci, boi się zagrożenia, boi się utraty, zamyka się w iluzji i zapomina o swojej prawdziwej istocie (duszy), która trwa w nieustannym szczęściu.

Innym porównaniem może być gra komputerowa. Człowiek siedzący bezpiecznie przed komputerem kieruje wszystkie swoje zmysły w monitor i zaczyna utożsamiać się z postacią, która jest w grze. Czuje lęk i inne emocje. Choć nie do końca zapomina o swym realnym ciele, to jednak świadomość zamyka się w pewnej iluzji. Gdyby utożsamić się całkowicie z bohaterem gry, powstałby prawdziwy lęk o jego życie. Analogicznie człowiek utożsamia się z aktualnym kształtem ciała, tworzy osobowość i zamyka w niej swą świadomość. Zapominając, że jest totalnością tego wszechświata.

Często słychać głosy zawiedzenia tym światem.”Ja się tu nie prosiłem”, „Bóg sadysta zesłał na mnie cierpienia…” itp. To mówi osobowość, która nie jest świadoma swej prawdziwej istoty. Prawdziwa istota ludzka jest nieśmiertelna, trwająca nieustannie w stanie szczęśliwości i miłości. Na poziomie duszy wszystko wygląda inaczej. Wszystko jest jasne, wszystko jest doskonałe. To Twój prawdziwy dom, źródło. Na tym poziomie świadomości jesteś doskonałością.

Gdyby świadomość zamknięta w osobowość ujrzała choć na chwilę majestat totalności, którym jest… całe życie uległoby zmianie. Tak się czasem zdarza. Są to mistyczne doświadczenia, które odmieniają światopogląd. Człowiek tu w materii już nigdy nie jest taki sam. Jest świadomy boskości.

Może powstać pytanie – dobrze, ale skoro jestem duszą, to dlaczego o tym nie wiem. Przecież wszystko co czuję określa mój wszechświat. Jeśli czegoś nie czuję – to tego nie ma. Co mi tu ktoś będzie wciskał kity, że jestem duszą, jak nie jestem (bo nie czuję). Odpowiedź jest prosta – istota ludzka zawsze to czuje i zawsze ma z tym łączność. Im bardziej świadomość jest skierowana na zewnątrz w świat formy, tym bardziej „zapomina” o swej prawdziwej istocie, o źródle. Jeśli jesteś w stanie przypomnieć sobie stan wczesnego dzieciństwa, tą błogość, spokój, światło… to jesteś blisko zauważenia źródła. Nie jest to takie proste, ponieważ to co było w bardzo wczesnym dzieciństwie nie jest ubrane w formę i sklasyfikowane przez umysł. Trudno to określić i sprecyzować, jest to odsunięte w podświadomość. Jednak ten stan ciągle w nas jest. Co więcej nie trzeba cofać się pamięcią do etapu dzieciństwa czy etapu przed narodzinami. Wystarczy głęboko wejść w siebie – w teraźniejszości. Odrzucić wszelkie określenia stworzone przez egotyczny umysł (osobowość) i wejść w moment istnienia, w ciszę teraźniejszości. Tu pojawia się stan realnego doświadczenia. Zanika dualizm, świadomość ponownie staje się zjednoczona ze wszystkim.

Punkt widzenia prawdziwego człowieka (duszy).

Osobowość tworzy pewną skorupę, pancerz. Świadomość zamyka się w tym pancerzu i tak przygotowana zaczyna działać w świecie. Ma w swym zanadrzu pewne wyuczone cechy, wie jak działać w materii i działa. Jest tylko jedno ale – zapomina o prawdziwej i pierwotnej istocie, którą jest. Zapomina też o „sensie życia”, nie jest do końca świadoma po co tu jest. Tu warto określić sens życia z punktu widzenia duszy.

Tak jak ciało fizyczne jest zbudowane z materii, tak esencją duszy jest czysta świadomość. Każda istota przebywa w świetle tej świadomości, ma w niej swoje źródło. Jest to pierwotny dom, w którym nie ma śmierci, nie ma narodzin. Jest nieustanne trwanie w jedności ze wszystkim. Dusza postanawia przejawiać siebie jak najbardziej, postanawia doświadczyć siebie na wszystkie możliwe sposoby. Czasem jest to nazwane pragnieniem duszy, jednak nie jest to do końca trafne słowo, ponieważ nie ma tam energii braku czy niespełnienia. Bardziej trafne jest określenie – wola duszy (wola Boga). Tak więc wspaniała istota duchowa pragnie przejawiać siebie, tym samym zanurza swą cząstkę w materii. Wygląda to tak, jakby wokoło pewnego pierwiastka duszy zaczęło się krystalizować ciało fizyczne. Dzięki ciału dusza może manifestować siebie w materii, przejawiać się, doświadczać. Na poziomie czystej świadomości to doświadczanie jest czymś doskonałym, pięknym, jest to boska pieśń życia… to TY.

Jedna ważna rzecz. Tam, gdzie jest dusza, czysta świadomości, bez dualizmu, jest energia o bardzo wysokich wibracjach. Niemożliwym jest tam zaistnienie energii z niższych planów, takich jak złości, smutku, a nawet myśli. Te niższe energie wchodzą w skład osobowości, czyli aktualnej manifestacji cząstki duszy. Gdy prawdziwy człowiek (dusza/czysta świadomość) postanawia zanurzyć swą cząstkę w materii, wokoło niej zaczyna się gromadzić energia niższa. Różne energie astralne, myśli, energie życia, materia fizyczna… tak powstaje ciało wraz z całą osobowością. Cała istota ludzka składa się więc z duszy (wysokich i nieprzemijających energii światła) i aktualnej osobowości (różnych energii, czasem przyjemnych czasem nie).

Celem duszy jest przejawianie swego światła w materii. Prawdziwy TY wyraża wolę, by jak najpełniej przejawiać siebie w tym fizycznym świecie. Można powiedzieć, że się uczy, choć nie jest to trafne słowo, ponieważ na swoim poziomie jest już doskonałością. Powracając do sensu życia – jest to wyrażanie miłości. Człowiek jest tu po to, by wyrażać siebie jak najpełniej. Wszechświat poprzez samoświadomość doświadcza siebie. Jest to pragnienie i realizacja w jednym. Dzieje się to właśnie teraz. Czysta świadomość doświadcza sama siebie.

Jesteś tym doświadczeniem. Jesteś wszechświatem, który doświadcza siebie. Spełnia właśnie swoje poznanie. Sens wypełnia się właśnie w tej chwili, niezależnie od wszystkiego. Możesz odpocząć. :)

C.D.N.

Jaki jest cel i sens życia? – Marcin Kotasiński

Brak znajomości odpowiedzi na to pytanie powoduje, że ludzie nie wiedzą po co żyją. Nieoczywistość lub jak uważam wielka oczywistość tego, jaki jest cel życia sprawia, że ten wielki i oczywisty cel jest jakby niewidziany. On przerasta każdego człowieka tak, że ten nie widzi go. Podobnie jak niebieskie niebo, które codzienne zawieszone jest nad nami, a jest jakby przez nas mijane, mało zauważane w swojej władzy jaką ma nad ziemią.

Z powodu tej wielkiej oczywistości, właściwie abstrakcyjności celu i sensu dobieramy sobie cele doraźne takie, których widzimy granice, które można obejrzeć niejako w środku jak i zobaczyć gdzie one kończą się to, że coś jest poza nimi. To właśnie łatwa do zauważenia różnica pomiędzy celem wielkim, a celami doraźnymi, choć nie jedyna i nie najważniejsza.

Obieranie sobie celów jest po coś. Łatwo odpowiedzieć na pytanie: „po co”? W obieranych celach widzimy możliwość zrealizowania siebie. Uważamy, że osiągając dany cel będziemy lepsi od tych samych „siebie” sprzed tego celu. I to jest prawdą. Kiedy osiągamy te nasze ludzkie drobiazgi jak i te duże, których realizacja wymagała lat, to odnajdujemy lepszy stan siebie, doskonalszy, jakościowo wyższy.

Ale wybór celów doraźnych niesie ze sobą brak realizacji, choć mają one do realizacji i spełnienia „siebie” doprowadzić. Oto kiedy pragniemy dom, samochód, szkołę, pracę, to przed realizacją czujemy, że to jest wielkie, że „to jest coś dla mnie”. Widzimy przed – wielkość siebie, jaką osiągniemy wraz z realizacją tego celu. Ale sytuacja zmienia się kiedy do realizacji udaje się doprowadzić. Przed – czuje się tak, jakby się szło do samospełnienia, ale po – kiedy te pierwsze i najsilniejsze emocje opadają, to okazuje się, że to tylko jeszcze jedna górka, na którą udało się wejść, a za nią stoją następne, następne cele do realizacji. I tak w kółko, aż do momentu kiedy okazuje się, kiedy dochodzi do głosu myśl, że „to po nic”.

Każdy ze zrealizowanych celów nie doprowadził do takiego spełnienia, aby móc powiedzieć, że osiągnęło się coś trwałego, co zmienia zupełnie życie tak, że nie chce się już dalszych celów, bo ten jeden jest najwyższym. Wszystkie te doraźne cele życiowe są ulotne, po ich realizacji nie posiada się czegoś trwałego, co na pewno wystarcza na resztę życia, a nawet przekroczy to życie. I co posiadane ma w sobie potencjał rozwiązania wszystkiego, co trudne nadarza się w życiu. Można bowiem powiedzieć, że takim dużym celem jest posiadać wielkie pieniądze, ale nawet to jest złudne, bo jeśliby ich wystarczył na całe życie, to i tak w trakcie ma się jeszcze mnóstwo innych celów. Chce się na przykład mieć władzę przy pomocy tych pieniędzy, a tu już czekają trudności, bo takich, co mają pieniądze i chcą tej władzy jest już wielu i wszyscy się do niej pchają.

Nadto takie pieniądze nie rozwiązują trudności międzyludzkich, bo nadal inni są podobnie niezrozumiali jak wtedy, kiedy się tych pieniędzy nie ma. Zawsze wyrażają własną wolę, która nie musi iść w parze z moją wolą i coś z tym trzeba począć. Trzeba posiadać sposób na to, aby wskazać to, co wspólne, co w jednym kierunku gromadzi rozbiegane ludzkie wole.

Ta myśl, która następuje po realizacji różnych celów, po których pojawiają się nowe cele może w napływie pesymizmu powiedzieć, że życie jest po nic, że jest po to, aby płodzić i innym dawać życie – bez celu. Po co im je dawać, po nic?

Naprawdę po to są te wszystkie doraźne cele, aby człowiek mógł się przekonać, że to żadne cele, że one sensu życiu nie dają. No może mały dają taki, że wskazują na ten cel większy, ten abstrakcyjny, bo przez ich realizację życie czyni się lepszym, choć głównie materialnie, a ta obraca zrealizowane cele w nic, bo są nietrwałe. Czyli te cele doraźne wskazują, że cel i sens niesie ze sobą lepszość. Jednocześnie są po to, aby przemierzając ich szereg człowiek doszedł do tej myśli, że są one po nic, bo wciąż wyłaniają się nowe i żaden z nich nie potrafi doprowadzić do tej poszukiwanej samorealizacji. Bo one realizują jedynie cząstkę i tylko doraźne, dopóki emocje nie opadną i dopóki nie zestarzeją się zrealizowane cele, nie budząc już zachwytu, choć wspomnienie pozostaje. Ale co komu po takim wspomnieniu, jeśli ono już nie jest aktualne.

Jaki zatem ma być ten cel główny, który nadaje ciągły i trwały sens życiu? Ten, który ma realizować tego, który go realizuje, człowieka. Musi on być prawdziwy, to na pewno, bo fałszywy cel do gniewu może doprowadzić, jak fatamorgana. Ale taką iluzją są przecież cele doraźne, kiedy okazuje się, że starzeją się, tracą użyteczność i w miejsce początkowych dobrych emocji wprowadzają zamęt, bo psują się, traci się dobry grunt pod nogami. Choć ta doraźna fatamorgana przez jakiś czas była realna, można było używać i czerpać lepszą jakość życia z tych celów. Złudą – kiedy okazuje się gdy zanika. Zatem doraźne cele prawdziwe są tylko okresowo, a takie wcale nie są prawdziwe, bo co począć z tym, co pojawia się po tym, jak znikają.

Ten najwyższy cel tak jak i wszystkie ma także inną właściwość, jest dobry, odpowiada ludzkiej wrażliwości. Kiedy realizujemy upragniony cel, to jakby siebie kochamy, siebie kochamy w tym lepszym stanie, który stworzyliśmy, to wyraża radość i rozbudzone emocje. Zatem cechą, którą posiada ten najwyższy cel i sens życia musi być radość, Szczęście i Miłość. Podobnie jak celem jest ukochać jakiegoś człowieka, jakby ktoś z bliskiej rodziny stał się „synem marnotrawnym” i pewnego dnia wraca przyznając, że nas chce i pragnie, że się mylił. Wtedy to kochanie jeszcze wyraźniej widać. Pewnie dlatego wyraźnie, bo kochać przedmiot, to infantylne. Racja, ale mając doraźny cel – przedmiot my siebie w nim kochamy, kochamy swoją radość i Szczęście, które on w nas wywołuje swoim posiadaniem, tym, że go wreszcie mamy. Ale wiadomo, przedmiot traci swoje walory, a my szczęśliwe emocje.

Zatem ten główny cel i sens życia musi być prawdziwy, musi rozbudzać Miłość i musi dawać Szczęście. I aby się nie zużywał, aby był trwały, to musi być abstrakcyjny, bo wszystko, co materialne, konkretne i nas otacza, to przemija. Takie cechy posiada właśnie Prawda i Miłość – i Szczęście, które posiada się wtedy, gdy ma się pierwsze. To jest ten cel i sens ludzkiego życia. Wydaje się on, ten najwyższy Ideał, że jest bardzo niekonkretny. Ale tak nie jest. Mieć Prawdę, to znaczy starać się o nią, najpierw w sobie, z siebie dawać ją innym i to wyłącznie, bo jak się pojawia skaza fałszu, kłamstwa, to psuje dobry humor, który długo wzrasta kiedy się daje Prawdę. Wtedy jakby trzeba się oczyścić, pozbyć winy, którą nadało się sobie fałszem. Dlatego Prawdy trzeba trzymać się trwale.

Miłość jest wtedy, kiedy się Prawdę daje odpowiednio do własnej i innych wrażliwości, bo wtedy, kiedy innym dajemy Prawdę odpowiednio, tak jak potrafią ją przyjąć, pojąć, to oni ją rozumieją i wyrażają radość, Miłość do nas tych, którzy ją dali. Aby tak robić trzeba cenić własną wrażliwość, aby patrząc w swoją, znać wrażliwość innych, wtedy łatwo delikatnie dawać Prawdę.

Łącznie kiedy posiada się Prawdę i Miłość, to ma się Szczęście, ma się Pełnię, widzi się sens życia, bo Prawda i Miłość to sens, droga, która wszędzie się otwiera, zawsze jest prawdziwa i zgodna z wrażliwością. To jest ten wielki, ogromny, oczywisty i abstrakcyjny cel i sens życia – zawsze realizować Prawdę i Miłość. Czy wtedy potrzeba Ci czegoś więcej? Nie wiem, albo – nie i tak.

Można powiedzieć, że potrzeba tego, co do życia potrzeba, czego chce się jeszcze jak ciepły dom, posiłek i co tam jeszcze. Owszem, ale w dobrych proporcjach takich, które nie rozbudzają umysłu i zmysłów wołaniem o więcej, bo wtedy właśnie ten wielki, gigantyczny cel życia – Prawdę i Miłość zastępuje się celami doraźnymi, które znowu prowadzą do myśli, że są po nic.

Kiedy zachowane są w dobrych proporcjach, w takich kiedy bierze się tyle, ile naprawdę potrzeba, to one przejawiają się jako Prawda dla życia i Miłość to, co potrzebne, aby dobrze czuć się, aby zachować wrażliwość do siebie i innych, i się nie męczyć. Bo te podstawowe „rzeczy”, to jedne z wielu sposobów jak przejawia się ten wielki abstrakt – Ideał, cel i sens życia, o którym się marzy i realizuje na co dzień. Bóg, to Prawda i Miłość, dlatego Jego świat zawsze istnieje, Jemu droga zawsze się otwiera, bo robi tylko to, co słuszne i potrzebne.
Na mojej stronie „Poznanie” znajdziesz wiele innych ciekawych artykułów, zapraszam: https://sites.google.com/site/samoswiadomosc

Marcin Kotasiński