Zasłyszałem ostatnio ciekawą, niezwykle inspirującą historię, którą chciałbym się z Wami podzielić.
To historia o chłopcu i dziadku, którzy wybrali się wspólnie na plażę. Akurat właśnie przyszedł odpływ, morze zaczęło się wycofywać i pozostawiło za sobą tysiące rozgwiazd. Leżąc na piasku i będąc niemiłosiernie opiekane przez słońce, niechybnie czekała je śmierć. W pewnym momencie dziadek zauważył, jak mały chłopiec bierze jedną w rękę i wrzuca z powrotem do wody. Następnie wraca, chwyta następną, wrzuca do wody – i tak w kółko. Podszedł do niego i pyta:
-Wnuczku, dlaczego to robisz? W końcu, plaża jest ogromna, takich plaż są wokoło setki, na każdej z nich tysiące rozgwiazd, nie jesteś w stanie uratować każdej! Jaka więc to ma znaczenie?
-Na pewno ma to znaczenie dla tej, którą właśnie wrzuciłem do wody! – odparł wnuczek.
Tak samo w życiu, może się wydawać, że nie robimy nic wielkiego, w końcu, na świecie są tysiące, ba, miliony albo i nawet miliardy ludzi, z którymi nigdy się nie zetkniemy i na których życie nigdy nie będziemy mieć wpływu. Niemniej – na pewno mamy wpływ na tą niewielką grupę, która jest wokoło nas, więc warto podjąć wysiłek. Właściwie, to nawet nie trzeba nic robić – wystarczy uczciwie zająć się samym sobą… To bywa często bardziej inspirujące dla innych ludzi niż misyjne, nawracające mowy (których, zasadniczo, nie praktykuję).
Spodobała mi się ta historia, gdyż w pewnym momencie zacząłem wątpić, czy cokolwiek robię ma głębszy sens. Następnie usłyszałem tą historię po czym dostałem życzenia, wklejone nieco wcześniej – i dzięki temu zrozumiałem, że nawet jeśli nie dotykam milionów, to i tak wpływam jakoś na tą grupę ludzi, która jest najbliżej mnie. I wpływam też na siebie. I cieszy mnie tym bardziej to, że jest to pozytywny wpływ. I najciekawsze jest to, że Ty również taki wpływ masz. Juppi! :)
Elijah
Inspirujące :) pozdrawiam
dziękuję , że mogę to przeczytać :))