Tak sobie właśnie ostatnio uświadomiłem, że już dawno temu miałem napisać o czymś dość istotnym i… kompletnie wyleciało mi to z głowy. Dziwne tym bardziej, że zakodowało mi się w głowie przekonanie, że ten tekst już powstał. Przejrzawszy swoją stronę i upewniwszy się, że naprawdę istnieje jedynie w mojej wyobraźni, zabieram się za jego materializację. Skoro powstaje teraz, to najprawdopodobniej jest to najwłaściwszy do tego moment – ziarenko myśli dojrzało aby wypuścić pędy :)
Otóż tematem dzisiejszej rozprawki (drogie Dzieci Boże, dodał skrycie w myślach profesor Elijah) jest tworzenie intencji. Jest to temat o tyle ciekawy i interesujący, że intencje są mechanizmem napędzającym nasze życia i stoją u podstaw naszego funkcjonowania, jak to pokazuje czule poniższy wykres, zaprezentowany w pełnym dramaturgii i dynamiki trybie ASCII:
INTENCJA –> MYŚL –> SŁOWO, DZIAŁANIE
O wpływie myśli na nasze życie wiemy, temat przerabiany jest od tysięcy lat, kiedy to Budda powiedział „Jesteśmy tym, co myślimy” – albo i nawet wcześniej. Intencja, patrząc na to dość schematycznie i technicznie, jest jakby warstwą leżącą poniżej poziomu myśli. Nie chcę się w tym miejscu zagłębiać w dogłębne tłumaczenia, czym jest intencja, nie taki jest cel mojej dzisiejszej popisówy (od słowa „pisać” ;). Podrapanie się w tym miejscu po głowie dało mi wyraźnie do zrozumienia, że jest to słuszne podejście aby tematu głębiej nie kontynuować, i tylko w skrócie możemy powiedzieć, że intencja to nienazwana, nieokreślona słowami myśl, albo raczej – pierwotna energia która napędza wszystkie nasze myśli, słowa i działania.
Rozumienie mechanizmu tworzenia intencji jest tak samo istotne, jak pojęcie wpływu myśli na kształtowanie doczesnego życia. Cały czas wszechświat gra rozmaitymi intencjami – i albo my tymi kierujemy, albo owe intencje kierują nami. Przykładów rozmaitych gier intencji jest mnóstwo, właściwie jest z nich zbudowane całe życie i wszystkie relacje, jakie tworzymy. Najbardziej klasycznym przykładem może być tutaj relacja „kat” – „ofiara”, gdzie jedna strona, z reguły motywowana poczuciem winy lub innym równie destruktywnym mechanizmem w psychice, ma zwykle nieuświadomioną ochotę dostać w zęba, zaś druga strona, motywowana agresją lub innym równie destruktywnym mechanizmem w psychice, ma zupełnie uświadomioną ochotę komuś w tego zęba przygrzmocić. I mniej więcej w taki oto sposób dochodzi do klasycznego naruszenia artykułu 158 Kodeksu Karnego.
Mniej więcej takim też mechanizmem dogrywania się intencji można wytłumaczyć całą masę zjawisk w życiu. I mniej więcej taka filozofia bywa też często nadużywana i wykorzystywana w nie zawsze świadomych wytłumaczeniach prawie-guru, np:
-„No tak, skoro ten szaleniec wpadł do klasy i zastrzelił 9 uczniów, to z pewnością mieli oni intencję aby cierpieć i zginąć”, albo:
-„Tak, nazwałem Cię skończonym durniem i idiotą, ale najwyraźniej miałeś intencje aby sobie dokopać”, czy też:
-„Moja terapia jest genialna! Skoro ktoś po tym wylądował w psychiatryku, to widać miał takie intencje”.
Wytłumaczenia takie, mogą być mniej więcej prawdziwe. Określenie to powtarzam nieprzypadkowo – jako, że czasami są prawdziwe więcej, a czasami mniej: bo co, jeśli wpadając do klasy z bronią maszynową to JA tym czynem KREUJĘ w kimś intencję bycia ofiarą? Albo co, jeśli nazywając kogoś idiotą i debilem, to JA swoimi słowami zaniżam komuś poczucie samooceny i TWORZĘ z niego nieudacznika? Jest to jak najbardziej możliwy scenariusz, do którego nie wszyscy chcą się z łatwością przyznać, ponieważ czyni on ich, w jakimś stopniu, odpowiedzialnymi za innych ludzi – jakże bowiem prościej jest być egoistą przekonanym, że funkcjonuje się w zupełnym odcięciu od reszty! Tak samo łatwiej jest obarczyć kogoś odpowiedzialnością za intencję… którą pomogliśmy mu wykreować!
Omówmy jednak tworzenie intencji od początku.
Najprostszym scenariuszem jest taki, w który sami sobie tworzymy intencję. Jeśli jest to świadome, to w porządku i efekt jest pozytywny – nikt zdrowy psychicznie nie będzie sobie samemu tworzył destruktywnych scenariuszy, a raczej takie, które uważa za korzystne i pomyślne. Nieuświadomione intencje bywają już różne, czasami korzystne, częściej jednak nie, i co więcej – nieuświadomione intencje bywają z reguły tworzone przy współudziale innych ludzi!
Co jest zatem potrzebne do utworzenia intencji? Odpowiednio silna i ukierunkowana energia.
Łatwiej wyobrazić to sobie na prostym przykładzie. Zakładam, że większość szanownych Czytelniczek tego artykułu nigdy się nie… prostytuowała. Bez obrazy, to tylko przykład. Jesteś porządną kobietą, mającą swój szlachetny system wartości. Nagle pojawia się przed tobą totalnie nieznajomy, przystojny i elegancko ubrany człowiek. Bez pytania o twoje imię proponuje od razu 100 złotych za seks. Prawdopodobnie od większości dostanie w twarz za taką bezczelną propozycję. Niestrudzony, zwiększa stawkę do 1.000 PLN. Co wówczas? A co, jeśli stawka zostanie dalej podbita, do dajmy na to, 10.000zł? Grono opornych pań z pewnością zmaleje. Zmaleje jeszcze bardziej przy kwocie 100.000zł. Nadal trzymasz przy swoim, słoneczko? A co, jak stawką będzie milion złotych – cały milion! Ile osób gotowych jest zmienić swój system wartości i intencji przy takich kwotach? I nie śpiewać mi tutaj proszę: „Ja bym tego nigdy zrobiła!”. Pieniądz to tylko przykład energii, można go z łatwością zastąpić inną oddziałującą siłą, na przykład pistoletem przyłożonym do skroni. Czy wówczas również będziesz się tak butnie opierała?… Przy odrobinie wysiłku mógłbym znaleźć taki rodzaj energii i oddziaływania, który złamałby zasady i intencje dowolnej osoby (poza JEDNYM wyjątkiem, o czym później).
Ten przykład jasno pokazuje, jak w obliczu wpływu silnej, zewnętrznej energii, nasza początkowo czysta i szlachetna intencja ulega zmianie. Znacie powiedzenie „chodził, chodził aż wychodził”? To jeden z przykładów, gdzie zaangażowanie woli i wysiłek energetyczny (w dowolnej postaci, pieniędzy, czasu, czy mniej lub bardziej subtelnych energii ;) przekonuje ku nam drugą osobę. Inny powszechnie znany przykład to telewizyjne reklamy – energia skierowana na to, abyśmy odpowiednio wydawali nasze pieniądze. Bywają też nieświadomie kreowane pozytywne intencje – nie tak dawno moja była partnerka napisała mi, że wystarczyło, że przy niej byłem, a jej życie wyglądało przyjemniej, pozytywne i korzystne rzeczy działy się „same”. Podobnie wchodząc do miejsca, w którym medytuje dużo osób, odczuwamy spokój i wyciszenie. Zdarza się też tak w niektórych kościołach.
Nie zawsze jednak potrzeba do tego pieniędzy albo pistoletu do zmiany intencji, wystarczy jednak coś innego: autorytet. Uznanie autorytetu to przyznanie komuś władzy nad jakimś obszarem naszego życia. Zakładamy wówczas, że druga osoba wie od nas lepiej, oddajemy się w jej ręce – i wówczas szerokim, nieskrępowanym strumieniem płyną do nas czyjeś intencje, przekonania i wzorce. Pewnie, często jest to korzystne, choć bywają wyjątki, gdzie autorytet manipuluje innymi w celu uzyskania swoich korzyści. Autorytetami często bywają rodzice – dla wielu ludzi wyrwanie się z piekła przekonać i przejętych od nich intencji to prawdziwy wysiłek i sporo pracy. Warto zapamiętać, że prawdziwy autorytet, nigdy nie narzuci siłą swoich przekonań, a co więcej nawet, namawia chociażby do ich samodzielnego przemyślenia i zrozumienia. Tak postępują prawdziwi duchowi mistrzowie.
Na szczęście, osób które posiadają naprawdę silną i świadomie ukierunkowaną destruktywną energię nie ma aż tak wiele, więc nie ma się czego specjalnie obawiać, choć warto pozostać czujnym i świadomym. Często sama świadomość tego, że ktoś na zewnątrz nas próbuje podjąć wpływ jest wystarczającym sposobem obrony – możemy wówczas samodzielnie zadecydować, co z tym fantem zrobić. Poza tym, jest jedna energia, która jest najsilniejsza ze wszystkich i praktycznie nie wyobrażam sobie, aby mogła być w jakikolwiek sposób „pokonana”. To Boska energia miłości, energia wybaczenia. Prawdziwe oddanie i zawierzenie się jej potrafi czynić prawdziwe cuda i nie spotkałem jeszcze w życiu niczego silniejszego. Zawierzenie Bogu, poddanie się energii serca chroni nas najskuteczniej przed jakimkolwiek zewnętrznym, destrukcyjnym wpływem. Otwarcie się na Boską energię miłości to także otwarcie się na przypływ inspiracji, pozytywnych zdarzeń, odpowiedniego miejsca i harmonii w życiu. Fajnie opisał to kiedyś jeden z mistrzów ninjutsu, zapytany przez swojego ucznia:
– „A co jeśli ktoś wycelowałby w Ciebie pistolet”?
-„Nie byłoby mnie tam”- odparł z uśmiechem nauczyciel.
Polecam to przemyśleć! ;)
Świadomości,
Elijah
Nie rozumiem tej odpowiedzi Tego Mistrza !!!
Ricki,
Odpowiedz jest dość prosta, po prostu, mistrz kreuje intencje w taki doskonały sposób, że nie znajduje się w nieodpowiednich miejscach.
Bardzo ciekawy artykuł, wart przemyślenia;)