„Utracenie swojego „ja” oznacza, iż nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy zupełnie kimś innym, niż dotąd sądziliśmy. Myślałeś, że jesteś w samym centrum? Teraz doświadczasz siebie jako satelity. Myślałeś, że jesteś tancerzem, teraz doświadczasz siebie jako tańca.” A. De Mello
W tej cywilizacji jest pełno wzorców do naśladowania. W procesie wychowawczym ciało zostało nauczone jak reagować w różnych sytuacjach. Dzięki temu ciało reaguje odpowiednio na różne wibracje występujące w tej rzeczywistości. Do każdej sytuacji ma wyuczony program. Człowiek żyje w nieświadomości, przechodząc od sytuacji do sytuacji i odgrywając swoje wyuczone role. Przy rodzicach jest taki, przy nauczycielach inny, a przy partnerach i dzieciach jeszcze inny. Człowiek ma tyle tożsamości ile jest sytuacji.
Jeśli sytuacja jest zupełnie nowa umysł kojarzy ją z najbardziej znaną wibracją. Przywołuje w pamięci najbardziej podobne zdarzenie, poczym próbuje udawać znane wzorce. Całe życie jest zbiorem ról, z którymi się człowiek utożsamia. Nawet osoby rzekomo luzackie i prawdziwe mogą popadać w role. Warto zauważyć czy czasem to luzactwo nie jest kolejnym podświadomym programem, który jest wyuczony.
Każda rola przynosi napięcie. Powstaje rozbieżność, ponieważ człowiek chce stać się tym kim nie jest. Próbuje grać kogoś innego. We wszechświecie nie ma ról do grania. Jest tylko samo istnienie, które jest czyste. Nikt nie werbalizuje wszechświata prócz człowieka. Dlatego tylko człowiek może przyjmować role, może się nazywać i określać. Jednak każde określenie, każde wyobrażenie oddala człowieka od jego prawdziwej istoty. Oddala go od prawdziwego istnienia, dlatego powstaje cierpienie.
Wystarczy wznieść się ponad ego i znikają napięcia, znikają podziały. Nie ma już ról, które można by odgrywać. Wszystko jest tak jak powinno być. Człowiek nagle sobie uświadamia, że jest w domu. Nie musi udawać, nie musi się starać. Jest dokładnie w miejscu, w którym chciał zawsze być. Nie ma nic więcej. W takim momencie życie staje się czymś fascynującym. Czymś przepełnionym magią i cudownością istnienia. Staje się inne jakościowo. Wtedy nie jest ważne, co robisz, ale jak to odbierasz, jak to robisz. Zmienia się jakość życia. Nie musisz zmieniać swego dotychczasowego zajęcia nic nie musisz. Jednak zmieni się głęboko Twój wewnętrzny odbiór tej rzeczywistości. Stanie się ona po prostu cudowna. Całe życie stanie się medytacją.
Żyjąc bez ról opada wszelkie napięcie psychiczne. Już nie trzeba być kimś wielkim, nie trzeba walczyć o uznanie czy poważanie. Jest się całkowicie wolną istotą, życiem wszechświata. Nie jest to równoznaczne z porzuceniem tego świata, zamknięciem się w klasztorze, życia pustelnika czy też bieganiem nago po ulicy. To są kolejne wyobrażenia. Sytuacja może być dokładnie taka sama jak przed zrozumieniem. Nadal ludzie mogą postrzegać, że tkwimy w rolach społecznych. Co więcej nadal możemy odgrywać jakąś rolę… różnica jest tylko jedna – nie traktujemy tego jako coś prawdziwego, nie utożsamiamy się z tym. Wszystko w takim układzie przychodzi bez napięcia psychicznego. Panuje wewnętrzny luz.
Kiedy nie ma ego, nie ma też tego, kto by czynił. Dlatego mistrzowie zen twierdzą, że przez wolnego człowieka wszystko dzieje się samo. Nie ma kto działać, ponieważ nie ma ego. Rzeczy dzieją się same. Czasem jest to działanie w niedziałaniu. Człowiek jest zanurzony w nurcie biegu wszechświata. Wypełniony błogością istnienia. Bez pchania, bez spierania, wszystko dzieje się naturalnie. Wszystko zgodnie z naturą, zgodnie z Tao.
Jest pewna przypowieść z okresu początków Buddyzmu.
Bodhidharma wyruszył z naukami Buddy do Chin. Kiedy jego nauki o pustce zaczęły zyskiwać popularność, sam cesarz Chin – Wu z dynastii Liang, zaprosił go na rozmowę. Bodhidharma przyjął zaproszenie i gdy stanął przed nim w pałacu, cesarz spytał:
– Jaka jest podstawowa zasada w nauce, której nauczasz?
– Bezmierna pustka – odpowiedział Bodhidharma. Cesarz nie ukrywał zdziwienia. Chcąc wskazać absurdalność tej nauki, spytał:
– Skoro twierdzisz, że wszystko jest bezmierną pustką. Powiedz proszę, kto w takim razie stoi przede mną?
Bodhidharma bez zawahania odpowiedział: – Nie wiem.