Sri Sathya Sai Baba wtargnął w moje życie jak nagły sztorm. Interesując się sprawami duchowymi, prędzej czy później każdy zetknie się z informacjami o Nim. Tak, jak to było w moim wypadku mogą one nie zrobić na człowieku specjalnego wrażenia. Dziś już wiem, że znaczy to, że nie jest jeszcze gotów. Kto choć raz zetknie się ze Sri Sathya Sai Babą nigdy już nie jest taki sam. Kolega wyruszył do Indii z pielgrzymką po świętych miejscach. Ostatnie dwa tygodnie wyprawy spędził w ashramie w Puttaparthi. Powrócił zupełnie odmieniony. Byłem bardzo zaskoczony skalą zmian, racjonalista odbierający rzeczywistość wyłącznie poprzez pryzmat intelektu nagle opowiadał o niezwykłych doświadczeniach duchowych. O miłości której doznawał, miłości do wszelkiego stworzenia, miłości która była bardzo wyraźnie związana z postacią Sri Sathya Sai, miłości, która bez najmniejszych wątpliwości została przez Niego udzielona na wyraźną prośbę o doświadczalne doznanie Prawdy.
Rozmowa z kolegą wstrząsnęła mną do głębi. Miłość, która odczuwał w obecności Sri Sai była bardzo podobna do tego co odczuwałem przed laty. Każdy z nas buduje swój świat na podstawie własnych przeżyć, inaczej nie potrafimy. Prawdomówność kolegi i zmiany, które w nim zaszły w bardzo krótkim czasie wskazywały dobitnie na dwie sprawy; autentyczność doświadczeń oraz wręcz niewyobrażalną duchową moc Sri Sathya Sai.
Rozstaliśmy się późnym wieczorem. Ledwie przyłożyłem głowę do poduszki pojawiło się zdumiewające zjawisko. Zamknąłem oczy i pojawiło się błękitne, potężniejące z każdą chwilą światło. Miało cudowny kolor, wizje tego rodzaju to rzadkość. Po chwili dostrzegłem w świetle ruch i ujrzałem zbliżającą się Postać. Trudno było Go nie poznać – płomienista pomarańczowa szata i charakterystyczna fryzura afro. Sri Sathya Sai zbliżał się powolnym krokiem, od Jego słodkiego uśmiechu robiło się po prostu cudownie na sercu. Nawet dziś, kiedy spisuję te wspomnienia następuje wyraźne połączenie duchowe z miłością Sri Sai i jej gorący prąd wpada wprost do serca i ożywia całą istotę.
W lewej ręce Baba niósł skrzypce. Zapytałem zdziwiony – „Baba, Ty grasz na skrzypcach?” Nie odpowiedział, lekkim ruchem podniósł instrument do policzka i wciąż z tym cudownym uśmiechem dotknął strun smyczkiem. Najpierw oniemiałem by po chwili rozpłynąć się i zniknąć w cudownej muzyce. W subtelnych tonach pieśni, która docierała do najgłębszych rejestrów duszy, tam gdzie królują wyłącznie światło i miłość, zawierało się Boskie tworzenie i niszczenie, słodycz ponad pojęcie i ponad możliwości wyrażenia. Pieśń dobra i miłości. Taką muzykę musiał słyszeć Stwórca, kiedy tworzył ten Wszechświat?
Następne dni i tygodnie były okresem głębszej refleksji. Szybko zrozumiałem, że w tak niezwykły sposób mogą manifestować się jedynie autentyczna Moc i Miłość. Jeśli tak, to zdałem sobie sprawę, że żyjemy w niesamowitych czasach. Dwa tysiące lat temu podobne zjawiska, związane z innym człowiekiem, nadały kształt kulturze i duchowości Zachodu. Dziś dzieją się podobne lub jeszcze większe rzeczy, w dodatku na olbrzymią skalę, dotykającą już nie dziesiątek czy setek ale setek tysięcy i milionów ludzi na całym świecie. Jako ludzkość nie możemy przejść obok nich obojętnie. Prawdopodobnie mamy do czynienia z najważniejszym wydarzeniem w naszych dziejach jako gatunku ludzkiego. Żywa i kochająca Boskość, z której wszystko wzięło swój początek, jest z nami, w ludzkim ciele, tutaj na Ziemi.
Wkrótce stało się dla mnie jasne, że po prostu muszę pojechać do Indii i doświadczyć bezpośrednio kontaktu z Sri Sai. Ta konstatacja przyszła w dość niecodzienny sposób. Właściwie nie była wynikiem żadnego racjonalnego procesu. Obudziłem się pewnego dnia i wiedziałem, że powinienem pojechać, odwiedzić Sri Sathya Sai Babę w Indiach.
Jednak wyjazd nastąpił znacznie później niż się spodziewałem, jeszcze wiele spraw musiało się zmieścić „między ustami a brzegiem pucharu”. W końcu jednak znalazły się pieniądze, trudności z wizą i otrzymaniem biletu zostały pokonane i na dzień przed wyjazdem siedziałem w domu z wielkimi oczekiwaniami i nadziejami. Siedziałem i płakałem, sam nie wiem czemu.
Wylot miał nastąpić w piątek około południa, a w czwartek wczesnym wieczorem odbierałem paszport z wizą i bilet, wszystko zostało załatwione dosłownie na ostatnią chwilę. Wcześniej nie było miejsc w samolocie, konsul domówił wizy, wiele rzeczy jakby wyraźnie się nie układało. Gdy wychodziłem z biura, spojrzałem na dokumenty w dłoni i zwróciłem się do Mistrza z podziękowaniem. Powiedziałem. „Wiem, że przyłożyłeś do tego rękę. Dziękuję Ci.” W tym samym momencie przyszła zaskakująca odpowiedź – po angielsku. „You are welcome”. Z odpowiedzią przyszła miłość. Wtedy zrozumiałem, kto odpowiadał mi przez te wszystkie lata. Wtedy dotarło to do mnie po raz pierwszy.
Opuszczałem kraj, z lekką obawą, czy aby nie doznam rozczarowania?. Jednak to co się tam wydarzyło? Pobyt w Indiach w obecności Sri Sathya Sai Baby przekroczył o całe niebo wcześniejsze oczekiwania i wyobrażenia. Powiedzieć, że zostałem oczarowany to mało. Wróciłem zupełnie innym człowiekiem.
Jeszcze w kraju obejrzałem kilka kaset z ashramu. Zauważyłem, jak wydawałoby się nienaturalnie ludzie reagują na pojawienie się Swamiego. Składają ręce jak do modlitwy, uśmiechają się dziwnie i w ogóle robią rozanielone miny. Dopiero na miejscu wszystko stało się jasne. A powód takich zachowań wykraczał swoją niesamowitością daleko poza wszelkie moje wyobrażenia.
Siedzieliśmy w dużej grupie oczekując na wyjście Swamiego. Kiedy pojawił się na horyzoncie przez zgromadzenie przeszło coś na kształt uderzenia prądem. Po chwili zrobiło się po prostu cudownie. Z dużą intensywnością napływała czysta i świeża energia, serdeczna miłość, trudne do opisania spokojne i głębokie szczęście. Doświadczałem tego za każdym razem gdy Baba się pojawiał się w polu widzenia, łącznie grubo ponad sto razy.
Efekty działania energii Sri Sathya Sai Baby były aż nadto wyraźne. Po pierwsze znacznie zmieniało się samopoczucie. W miejsce zmęczenia upałem, oczekiwaniem, klimatem i w ogóle Indiami pojawiał się spokój, głęboki spokój i odprężenie. Po drugie, energia Sri Sai przynosiła tez wyraźne efekty w sferze psychiki i myśli. Wiele razy obserwowałem jak podczas darshanu pojawia się głęboki wgląd w procesy psychiczne. Niektóre elementy umysłu zostały oświetlane po czym odchodziły w nicość. Wydaje mi się, że w ten sposób Sai Baba prowadzi proces oczyszczenia ludzi, którzy Go odwiedzają. Po trzecie pojawiała się żywa, przejmująca i intensywna miłość, obejmowała sobą ciało, umysł, duszę, jest to uczucie nieopisywalne, nie porównywalne z żadnym innym, orzeźwiający i krystalicznie czysty dotyk kochającej Boskości. W obecności Sri Sathya Sai Baby bardzo łatwo doznać prawdy, że Bóg to Najwyższa, najbardziej przejmująca do głębi i najbardziej słodka Miłość.
Podczas darshanów często siedziałem w medytacji z zamkniętymi oczami i nie zwracałem uwagi na zachowania ludzi wokoło. W pewnej chwili przychodziła elektryzująca fala miłości, za nią następna i następna. Jakby ktoś zapalał w środku, w umyśle, światło i powoli powiększał jego moc. Po chwili otwierałem oczy i widziałem, że to Sathya Sai właśnie wyszedł do oczekujących ludzi.
W dzień swoich urodzin miałem to szczęście, że Sri Sai podszedł i zatrzymał się może 30 centymetrów ode mnie. Pomyślałem, że takiej okazji do badań nie mogę przepuścić i dotknąłem prawą dłonią Jego stopy. Przeżyłem szok. Natychmiast włosy stanęły mi na całym ciele, a ręka zamieniła się w coś na podobieństwo napęczniałego węża strażackiego, przez który z olbrzymią siłą była wtłaczana wrząca energia. Energia płynęła nie tylko przez ciało, lecz również w odległości do około pięciu centymetrów od powierzchni skóry. Zalała mnie fala niesłychanego szczęścia i uniesienia. Sri Sai stał obok może pół minuty a ja po prostu nie mogłem cofnąć ręki. Potem przez kilka godzin mówiłem z wielkim trudem. Wtedy jeszcze nie byłem do końca świadomy faktu, że ten dotyk całkowicie odmienił moje życie.
Pamiętam, jak innym razem Swami powoli przechodził tuż obok a ja modliłem się w duchu i prosiłem Go by szedł szybciej, bo czułem że za chwilę spłonę od wrzącego dotyku Jego miłości. Jej natężenie było tego dnia tak wielkie, że czułem się jakbym siedział w płomieniu wypływającym z hutniczego pieca. Nie wiem jak to przetrwałem, chyba dlatego, że nie miałem wyjścia. Po takim darshanie człowiek długo pozostaje w stanie słodkiej ekstazy. W większości wypadków przez kilka godzin mówiłem z trudnością.
Wniosek z wielu doświadczeń jest dla mnie oczywisty. Jako Sri Sathya Sai Baba manifestuje się kochająca Boskość, co do tego nie mam już żadnych wątpliwości i żadna siła ani niczyje opinie nie są w stanie zachwiać tego przekonania czy raczej powiedziałbym ściślej tej wiedzy.
Po powrocie z ashramu wkrótce zauważyłem, że kiedy mówi się lub tylko myśli o Sri Sai zaraz zmienia się atmosfera i napływają Jego energie. Do dziś jestem zaskoczony jak silne jest to zjawisko, odczuwam je szczególnie, kiedy jestem zmęczony. Znajomi, którym zwracam na ten fakt uwagę są zazwyczaj za pierwszym razem bardzo zdumieni.
Energia Sri Sathya Sai, wiem to bo wypraktykowałem w ciągu wielu lat jest zawsze dostępna. Wystarczy o Nim pomyśleć, poprosić o pomoc, On nigdy nie odmawia. Jest czystą, niezakłóconą niczym Miłością. Energia płynie z książek, filmów o Nim, także ze zdjęć. Kiedy w ciągu dnia czuję się gorzej np. z powodu choroby siadam przed Jego zdjęciem i często objawy ustępują po kilku – kilkunastu minutach. Mam świadomość, że brzmi to dziwnie, ale tak po prostu jest.
Wiem, że niektórzy ludzie oskarżają Sri Sai o przedziwne rzeczy, twierdzą jakoby utracił swe moce etc. To plotki, którym nie warto poświęcać uwagi. Dla mnie jest dziwne, że ludzie, którzy nie widzą energii i nie potrafią określić jakie skutki fizyczne, psychiczne i umysłowe wywołuje pozwalają sobie na tak kategoryczne stwierdzenia. Zwodzą ludzi. Gdyby byli w stanie choć w części ujrzeć energię Sri Sai wiedzieliby w jakim są błędzie. Energia Sri Sai nie da się porównać z żadną inną energią ludzką. Każdy wielki Nauczyciel wywołuje w ludziach różne reakcje. Dlaczego to czyni pozostaje Jego tajemnicą. Jednak jestem pewny, że Sri Sathya Sai Baba robi to wyłącznie dla dobra innych.
Drogi Mistrzu, dziś, kiedy kieruję umysł ku Twej bliskości pojawia się to samo odczucie uniesienia i miłości. Dziękuję, że nauczyłeś mnie tych ćwiczeń.
Kontemplacja formy, w której żywo i czysto przejawia się Boskość przynosi liczne błogosławieństwa, wznosi, oczyszcza, daje nowy napęd życiowy i stopniowo prowadzi poza obręb tego świata.
Stałe zatopienie w kontemplacji z umysłem skierowanym ku bliskości Boskiej jest najwyższą formą istnienia ludzkiego w ciele, co więcej jest to możliwe do osiągnięcia.
Czy jest jakaś granica, nie wiem jak to powiedzieć, poza którą już nie możesz dać nic więcej, czy ta droga kiedyś się kończy?
Kończy się wtedy, gdy nie ma już pomiędzy nami rozdziału, ale zawsze mam coś do zaoferowania i niekoniecznie musi to być prezent dla ciebie. Potem i ty możesz dawać z serca, nie myśląc o sobie dzielić się radością i szczęściem.
A jeśli interesuje cię to czy Moje zasoby miłości i szczęścia mogą się kiedyś wyczerpać i czy istnieje dla nich jakaś granica to wiedz, że nie istnieje.
[…]
Mój poprzedni nauczyciel twierdził, że najwyższą wartością jest poznanie samego siebie.
Poznanie siebie samego, jeśli masz na myśli sens absolutny to tak, bo jest to równoznaczne z rozpoznaniem i zjednoczeniem się w miłości z Brahmanem. Ale on miał na myśli poznanie siebie jako osobowości i wolność od jej skrytego wpływu a to jest dar uboczny otrzymywany na drodze miłości i wcale nie jest to takie ważne.
Umysł chce wiele wiedzieć, bo sądzi, że ta wiedza da mu wolność lub przewagę nad innymi, ale to nie jest dobra droga. Wiele rzeczy usuwam z was bez informowania o tym zewnętrznie, a i to, co wiecie dzisiaj możecie jutro zapomnieć i zająć się czymś innym.
Wielu ludzi gromadzi duchową wiedzę jakby to ona sama w sobie miała jakąś wartość, ale wartość ma jedynie duch, który ją ożywia i sprawia, że naturalnie w jasnym wglądzie umiesz w jednej chwili ogarnąć istotę sprawy.
Wiedza ma wtedy wartość gdy wzbogaca ciebie i otwiera serce ku Bogu. Aby skorzystać z niej w pełni nie wystarczy „wiedzieć’, trzeba wprowadzać ją i wnioski z niej wynikające w życie.
A nade wszystko warto zbliżać się ku Miłości. Miłość jest ważna i ku niej należy się kierować, ku bliskiemu, niemal fizycznemu odczuwaniu Boskiej bliskości i obecności a resztą dobrze się bawić i z niczym nie wiązać. Żyjcie w miłości ku Bogu i niech Ona oświetla wam drogę.
Jak to zrobić? Mam tu na myśli sprawy, że tak powiem techniczne.
Tak, wiem. Wyobraźcie sobie, że jestem bardzo blisko was, że dotykacie Mnie a potem obejmujecie. Tak trwajcie. To potężna medytacja, miłość, która z nią przyjdzie spali wiele obciążeń ego. Ona wyprowadzi was poza twory waszego umysłu, które nazywacie światem. Tuż za nim a więc tuż obok, a więc wszędzie, rozciągają się nieskończone połacie zalanej cudownym światłem ziemi miłości. To wasz kraj, wasza Ojczyzna, skąd wszyscy pochodzicie.